z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

wtorek, 25 lutego 2014

takie tam

Pisaniem się ostatnio nie mogę pochwalić, to chociaż pokażę w co ręce wkładam.

Zaczęło się od komódki z tektury...



Potem naszło mnie na wykończenie szuflady, która w pozycji pionowej robi za jedną z półek mojego dziwnego dość regału (podstawą regału jest stara skrzynka na owoce pomalowana na biało).


A potem zobaczyłam wielki żaglowiec i naszło mnie, żeby taki sam mieć.

No to sobie taki uplotłam z papieru.

...w przygotowaniach...




Mały nie wyszedł, jakieś 70cm szerokości i 63cm wysokości.





A teraz bardzo proszę o usprawiedliwienie mojej nieobecności.

Jakby nie było, będzie mi miło, bo troszkę się narobiłam.

czwartek, 13 lutego 2014

Ma się tą rurkę.

Przychodzą takie dni, że człowiek ma ochotę wytoczyć komuś proces o zniesławienie. Jak nie ma komu i o co, to zaczyna kombinować. Gdy już nadarzy mu się taka okazja, jest gotów pozwać wszystkich, a w tym przypadku choćby i Administrację, ale o zniewolenie.

Wymiana pionowych rur w całym bloku, odcięła Mirabelkę od wodopoju, a co za tym idzie, znacząco i od sraczyka.

Mirabelka z pęcherzem trzeszczącym w szwach, czyli z zawartością klepsydry zatkanej ziarnkiem piachu, a może i grochu, wdrapywała się na plecy hydraulika. Ponieważ dociskanie hydraulika do muszli klozetowej nic nie dawało, wycofała się na pozycję zero.

Teraz stojąc w drzwiach zalotnie zaczęła bawić się trzymilimetrowym kosmykiem włosów.

- Skończył Pan już? – dopytywała setny raz Mirabelka – Długo jeszcze?

- Już kończę, jeszcze tylko minutka –od godziny kłamał jak z nut orkiestry dętej, hydraulik.

- Już? Pan już kończy? To może już? – nie chciała odpuścić Mirabelka.

- O k*rwa nać! – szepnął hydraulik do wszystkich lokatorów w pionie.

- Co teraz się stało? – zapytała zrezygnowana Mirabelka.

- Kurka wodna, cieknie! – odpowiedział hydraulik i zwijając się wokół rury, zaczął energicznie ssać kciuk.

- Zaraz i ja przecieknę – wyrwało się pęcherzowi.

- Kurka wodna? A czemu nie gumowa kaczuszka? - pomyślała Mirabelka i prawie niewzruszona udała się do pokoju.
Umiejscowiła się przed komputerem i robiąc podwójny axel potrójny tulup lewą nogą nad prawą, spostrzegła, że na klawiaturze komputera zabrakło klawisza z symbolem wiewióra, czyli coś w stylu „Orzeszku!”, bądź „Rzesz mać!”, choć właściwie miała już na wszystko wymajonezone. Trzeba się czymś zająć. - No nie wiem, a może by tak pójść i śmieci wyrzucić? – pomyślała.

Jak pomyślała, tak zrobiła. Jęła siatę plastikowych opakowań w dłoń i trzaskając drzwiami (coby hydraulik przypadkiem nie popadł w drzemkę) wyszła z domu.

Śniegi roztopiły się z całą swoją śniegowatością, rozstępując miejsce jeszcze większej gównowatości, a w drodze do śmietnika, zaczepił Mirabelkę pewien młody jegomość.

- Pszepszeprzepraszam! Maszzzzz…

Mirabelka szła jednak na tyle dziarsko, że ów młodzieniec, żeby dotrzeć do niej, musiał przyspieszyć kroku.

- Pszepszepraszam! Masz… - nie dawał za wygraną typ z rodzaju namolnych.

Mirabelka zaczęła jeszcze szybciej przeskakiwać z nóżki na nóżkę.

- Maszzz...- krzyczał za nią.

- Nie mam! Nic nie mam, dwa złote dałam koledze – zełgała Mirabelka w podskoku. Widocznie adrenalina zmieszała się z moczem zalegającym w pęcherzu.

- Ja barrrrrdzo przepraszam, ale masz coś na dupie.

Mirabelka zawisła w powietrzu.
Gdy po minucie opadła, zrobiła piruet na pięcie, lokalizując zadnią część tułowia, czyli miejsce gdzie kończy się kręgosłup, a zaczyna wrzut monet.

- Ufffff! To tylko tylko kawałek tynku – odetchnęła.

Może nie będzie jeszcze trzeba wymieniać uszczelki na zaworach.

niedziela, 9 lutego 2014

Usta milczą ręka śpiewa.

- A coś Ty się tak tymi gazetami obłożyła? - kilka dni temu, zagaił zaanginowaną Mirabelkę Mżonek.

A, że głosu wtedy nie miała, musiał poczekać na odpowiedź prosto z ręki.

Idąc tym tropem...

Milcząca Mirabelka darła i na różne sposoby skręcała (zaiste nie się), kleiła do kupy i jakieś tam, co by nie mówić, ręką "dzieła" (a nawet dwoma) tworzyła.

Ponieważ nadal nie chce jej się gadać (choć głos już jak dzwon) z tymi co tu jeszcze (bądź przez zupełny przypadek) zaglądają, jeszcze nie słowem, choć obrazkami się podzieli.







- No i co Ty z tym wszystkim zrobisz?
- Więcej kreatywności. Młody już znalazł zastosowanie, choćby na domek dla Wirusowego "kanarka".




...a naszło ją na te robótki w gorączce i po przeczytaniu bloga Ani (http://aniainspiruje.blogspot.com), przednia zabawa.