Tytułem wstępu, punkty zbieram jedynie na stacjach paliwowych i w markiecie, a panom mundurowym mówię stanowcze - NIE! i nie wychylam się przed szereg.
Tak więc jeżdżę sobie na osiedlówkach dozwoloną prędkością światła, czyli 40 km/h, żadne tam ryzykanctwo.
Jadę. W radiu jakiś czilałcik, albo inna muzyczka udręczona, względny luzik.
Nagle na jednokierunkowej najeżdża na mnie od frontu pewien Rumburak, przez co muszę gwałtownie zatrzymać rozpędzonego r(k)umaka.
Patrzymy face to face, ja ze zdziwieniem, a on zaczyna machać górnymi kończynami, bo dolną nadal majstruje przy ostrogach (w stajni, albo innych kręgach zwanych pedałem gazu).
Ja nie wiem czy to dekompresja wczesnozimowa, ale widzę, że za chwilę mnie kill’im.
I na to Pan Rumburak grzecznie rzecze w te słowa:
- I czego tu stoisz ty głupi kutasie?! - unosząc swoje szlachetne dupsko.
Ten cios już bym prawie przyjęła na klatę, ale puściły mi lejce i musiałam zejść z siodła.
- Kretynie, zęby ci trzeci raz nie wyrosną! – równie grzecznie odpowiadam.
Świadkowie zajścia utrzymują, że były to sceny dantejskie, fruwało pierze i mocne słowa.
- To ja wyszłem, a Pani to Baba?
- I czego tu stoisz tu głupia ci...po/myślałam, że zmieni orientację. Ale szanowny Rumburak przetarł gały i spostrzegł jeszcze coś bardziej dziwnego niż moja wątpliwa aparycja. A był to znak drogowy, który to stanowczo przemawiał do niego w ten deseń:
- Won mi stąd!
- O przepraszam – padł na kolana Rumburak, potem poklepał rumaka po zadzie i odgalopował na tym swoim Karino.
Wyjęłam zapalniczkę i prawie przypaliłam *plastykowe cygaro.
Dzisiaj nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi.
*e’papieros, e’tutka, e’coś tam, tam taram tam...
Kiedy rzuciłam palenie los zsyłał mi podobne sytuacje - jedna za drugą. Przetrwałaś tę próbę, Mirabelko, dasz radę! Dziwię się, że nie palnęłaś panu z piąchy, bo ja nawet w kolejkach do sklepowej kasy miewałam mordercze instynkty. Raz nawet porzuciłam pełen zakupów koszyk i wybiegłam, żeby nie udusić jakiejś przygłupiej baby przede mną. Jesteś wielka i tak trzymaj, Proszę Pana!
OdpowiedzUsuńLiczenie do dziesięciu, ...kilometrów, pomaga! ;)
UsuńA prawdę mówiąc strach było "pana" lać, jego Karino marki BeeMWu, mogło mnie ugryźć boleśnie. Właściwie chyba tylko z zaskoczenia przeżyłam to starcie?
Dzielna z Ciebie bestyja;)
OdpowiedzUsuńDzielna ze strachu :)))
Usuń