Dziś
Po wczorajszym USG kolana perspektywa taka sobie, ale na dzisiejszym spotkaniu z ortopedą dowiemy się może na czym to ja w końcu stoję? (a dokładniej, na czym będę kicać).
Wczoraj
- Świat się nie skończy! - upominał Mżonek i Dziewczyna (S) z zielonych domków z uśmiechem pięknym i szczerym jak dziecko.
– Pora poluzować, nic na siłę, jest czas! – grali w nutę na zwłokę.
– Remont nie zając nie poleci w kapustę! - czy gdzie on tam biega (ten zając).
I zaszalało się. A co! I to wreszcie bez pędzla.
Parkiet jak w remizie strażackiej, stary i udeptany, przyglądał się z tęsknotą na siedzących przy stole i na jedną sztukę rozciągniętą na materacu na środku remontowego pobojowiska, dziwiąc się - Czemu to bawią się dobrze bez jego udziału? A oni śmiali się, wyrównywali poziom płynów, znów śmiali się, gadali, gadali, gadali i śmiali się do późnego wieczora. (może to było już nocą?)
I o dziwo sufit bez kolejnej warstwy farby nie spadł nam na podłogę. Drzwi domalowane tylko do klamki nie zamknęły się w sobie. Trzy z czterech drzwi do szafy dostały już wyrok w zawiasach, tylko jedne stoją jeszcze wsparte o ścianę i czekają na powieszenie. Nawet kaloryfer ubrany w jedną farbę oddaje ciepło jak trzeba. Czas się nie zwalił na moją głowę.
Mam wrażenie, że w reszcie ktoś złapał mnie za szelki, gdy wyrywałam do przodu.
Dzięki Dziewczyno (S) z zielonych domków z uśmiechem pięknym i szczerym jak dziecko, dzięki za wieczór. I dzięki, żeś mi te moje szelki poluzowała, w końcu może złapię swoje tempo, a nie wystrzelę znów w nieznanym kierunku jak z procy, roztrzaskując się o jakąś podłogę.
Jeżeli coś miałoby nas skutecznie uwolnić od wszelkich trosk i kieratowej nudy, to właśnie radość bycia z ludźmi - życzliwymi, rozgadanymi, rozsłuchanymi, dzielącymi się chętnie swą pozytywną energią... Po spotkaniu z przyjaciółmi czuję się zawsze jak wykąpana w źródlanej wodzie - rześka, bardziej spełniona i z głową pełną planów.
OdpowiedzUsuń