z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

piątek, 24 maja 2013

Świt

Świt łasił się nieufnie, jak czarny zapchlony kocur wyginał grzbiet. Z martwych świateł latarni próbowała wymknąć się ćma. Doganiałam ją wczoraj, a ona każdego dnia zasypiała kość w kość. Kilkoma gestami próbowałam uśmierzyć ból. Spod parasola szyb ściekła jedna łza, bo tylko jedna pamięta ten słony smak, taki prawdziwy, inne dawno utknęły już w gardle.

Przyglądam się jak w ścianach szepty tatuują ścieżki. Nie pytam – Czemu?
To wszystko jest tak cholernie nieostre . Filcową szmatką przecieram jedyne okno zawieszone tuż nad głową i połączone z każdą wolną żyłą, z każdym wyciętym nerwem na twarzy. Zamykam je dopiero, gdy powietrze zaczyna łamać się z deszczem.

Jeszcze tylko wtulę rozchylone kolana, by ułożyć się obok sterty poduszek idealnie czystych i prawie już martwych.
- Powtórzymy to dzisiaj?

Odsłonię ramię, byś mógł wdrapać się we mnie.

2 komentarze:

  1. Ale jak... po ramieniu?
    Mirabelko mam nadzieję, że to chwilowe te czarne myśli.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyż odkryte ramię nie kusi?
      M.

      Usuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)