Mirabelka oddając berło w ręce Mżonka, opuściła tron i zasiadła z pozycji pasażera. I paaaajechali na działkę, kosiarkę na pakę wcześniej ładując.
W południe temperatura sięgnęła zenitu, a nosy Mirabelki i psów przywarły do szyb pojazdu. Klima w aucie, odsłuchawszy porannej prognozy pogody, zrobiła psikusa i zamkła się w sobie. Co by zapobiec zaślimaczeniu bocznej widoczności, Mirabelka rozwarła okna jak bramę Jehowy. A gdy Mżonek wprawił auto w ruch jednostajnie przyspieszony, błogosławiony wiater zaduł wpadając do środka strażnicy. Żar wionął z pyska bestii nękanej niestrawnością, więc Mirabelka korzystając z okazji, wystawiła razem z psami mordę za szybę. Poliki Mirabelki i jęzory psów biorących udział w zdarzeniu wpadły w wibracje zagłuszając radiowy czilaucik. Ale i podróż nabrała dzięki temu wymiernych korzyści, bo Mirabelka przestała stękać nad Mżonkowym uchem, na temat zasadności dzisiejszej wycieczki.
Gdy już wszystkie Mirabelkowe plomby z gęby wywiało, dotarli na miejsce.
Zza płotu było widać złote łany zboża gotowego na żniwa.
Po sforsowaniu bramy, przedarli się dzielnie płosząc zwierzynę i ptactwo, które zajęło na dziko, dziczejącą od miesięcy posiadłość.
Mirabelka z Dorastającym wypakowywali prowiant, a Mżonek nie zwlekając, rozdział się z koszulki i wystawiając nagi tors na światło dzienne, odpalił maszynę. Słońce na ten widok jakby przyblakło, ale nie opadło z sił, gdy Mżonek jak kombajn parł do przodu wciągając metrowe zielsko pod noże, a ono w geście poddania wykładało się na łopatki. Śmigło maszyny wyrywało krety z nor, a te oślepione uciekały po omacku na parcele sąsiada. Krople potu ściekające z nagiego torsu Mżonka, którym nie udało się wyschnąć w drodze do ziemi obiecanej poiły źdźbła traw, ale tylko przez sekundę trawa odzyskiwała swój dawny zielony kolor, by w kolejnej spłonąć na popiół.
Wtem do uszu Mirabelki, na skróty przez gęstwinę, dobiegła cisza. Właściwie wdarła się tylko do lewego ucha, bo prawe wyłączyło się chwilowo z akcji w wyniku przewiania.
- Kosiarka zdechła? – krzyknęła Mirabelka, jakby straciła słuch na oba uszy
(... obydwa ucha, obydwoje uszu – jakby zupełnie ogłuchła!)
Dorastający miał właśnie rzucić pierwszą zapałkę w czeluści grilla, ale nie zdążył, bo kiełbasa w odpowiedzi zaskwierczała.
- Mam to w dupie, wracamy do domu! – zaskwierczał i Mżonek.
No i szykują się wydatki...
OdpowiedzUsuńWiesz ile kosztują dziś "wszystkie plomby"????
Nie wiesz, bo byś buzi na wiatr nie rozdziawiała. Powiem Ci, że taniej klimę naprawić :)
Wiem, wiem!
UsuńDlatego wracając pozbierałam ;)))
Ciesz sie, ze na miejsce utraconych plomb nie powpadaly Ci owady i nie zalozyly gniazd w przytulnych czelusciach paszczeki Twojej. Znam ten bol, sama stracilam latem klime w samochodzie podczas przeprowadzki corki z Hamburga.
OdpowiedzUsuńTo ile w koncu tego pola skosiliscie, tak w procentach?
A wiesz, nie pomyślałam nawet sprawdzić, czy coś gniazdka nie uwiło :) ...sprawdzę!
UsuńA co do koszenia ...to tylko szeptem Ci powiem, żeby Mżonek nie pomyślał, że się z Niego naśmiewam i że rady nie dał ...to ja stawiam na jakieś 10%.
Brama się w każdym razie już bezproblemowo otwiera ;)
...no i Pantera mnie ubiegła , a miało być o komarach, szkoda może następnym razem. W taką gorącz to się nawet kosiarce nie dziwię, że się wszystkiego odechciało i ma się wszystko w czterech literach...
OdpowiedzUsuń...tym, następnym, kiedy tylko zechcesz! :)
UsuńKosiarka może i by dała radę, tylko Kosiarz wymiękł...czemu się absolutnie nie dziwię. Powiem więcej - A nie mówiłam! ;)
...znam to z własnego doświadczenia i mu się nie dziwię...
UsuńMój Kosiarz też topless paraduje, mokry jak mysz, a trawa sucha jak pieprz! Całuję i tęsknię, ale nieczęsto zaglądam, jeszcze rzadziej piszę, bom chłopka aktualnie, nie zawsze skablowana :)
OdpowiedzUsuńJesteś Moja Duszko! :))))) Radość na me serce.
UsuńTęskniłam ogromnie i martwiłam się, czyś zdrowa, czyś nie zbłądziła gdzieś w lesie?
Cieszy znak, że żyjesz! Kosiarza pozdrów, ucałuj i Maksia uściskaj.
Okablowanie nieistotne, najważniejsze, że dobrze Ci w chłopięcej roli na roli i pewnie choć zmęczonaś toś szczęśliwa.
Całuję ciepło, choć gorąco, ale chłodno bym nawet nie śmiała :**********
w taki upał wszystko się buntuje, nawet klima. w naszym aucie wczoraj cały czas chodził wentylator, bo silnik grzał się nawet od stania w bezruchu :) może trzeba było wsadzić kosiarkę do lodówki, żeby jej się zwoje schłodziły :)))
OdpowiedzUsuńRaczej chyba Kosiarza ;)))
UsuńTo się nadziałkowaliście...szkoda...a ja dalej hamakuję...i czekam na telefon z odpowiedzią...
OdpowiedzUsuńNo nie dało rady inaczej.
UsuńSpięłam kciuki i pośladki i czekam więc do czwartku ;)))
uuuuupał ...
OdpowiedzUsuńtej nocy taki, że nie dało się spać
uściski
dla Ciebie z plombami i bez :)
Boska historia! Skojarzyla mi sie z nasza wyprawa nad jezioro, gdy po jezdzie w upale wreszcie wytargalam brzdace z samochodu, "tatus" wysiadl ochoczo bez mojej pomocy, podpalil papierosa, rozejrzal sie po toni, zaciagnal jeszcze raz z glebokim wdechem zachwytu i zadecydowal: No, to wracamy!
OdpowiedzUsuńNie ma to, jak miec sie z czego posmiac ;)
bp