- No i jezdem! - zakrzyknęła szeptem Mirabelka wysypawszy się z samochodu pod blokiem.
Kurz rozpostarł swe skrzydła, by za chwilę opaść i otulić Mirabelkę korzuchem z lat 90-tych.
Mirabelka zarzuciwszy wypasione po brzegi torby turystyczne na barana, jęknęła.
Bo widok uciśnionego barana...tfu... uciśnionego Dorastającego, prosił się nie tylko o jęk, ale i o seryjny bek, jak to z baranami bywa.
No chyba, że to tylko owce beczą, ale kto by te wszystkie odgłosy spamiętał. Jednakże w tym właśnie miejscu nadmienić trzeba, że gdyż ponieważ jakowoż czy jakoś tak, syn pierworodny, który do tej pory ku uciesze gawiedzi czyli w blogu tymże posiadał status Dorastającego,to on ten syn czyli Dorastający ze względu na pesel wziął się i się z lekka już ze dwa roki temu przeterminował...ufff powiedziane zostało. Tak więc i owszem słowem wstępu, miano Dorastającego przejął teraz Młodszy, choć trwają spekulacje czy nie powinien spadku po bracie odmówić i przyjąć imię z goła inne...np.: Wieszak na słuchawki od telefonu, Nie!nastolatek, Pan Aleococho, Syn 500plus ale sie nie należy i to wszystko przez brata, który stając się dorosły pozbawił Mirabelkę drugiego dziecka. Ale właściwie o czym my tu? Ahaaaaa! Mieliśmy nazwać jeszcze barana, tfu! ...dorosłego syna Mirabelki...no i weny zabrakło! Czyli reszta w następnym odcinku 26532789 telenoweli.
Nie wiem jednak czemu, pozostało poczucie, że to w ogóle nie o tym mieć było, a może miało być?
Noooo, nieźle nieźle, co dalej? Jestem bardzo ciekawa co po tym wstępie nastąpi!
OdpowiedzUsuńAle masz stare dzieci! ;)
Notka smakowita, ale nie dziwię się Młodszemu, że po takich monologach Rodzicielki zapytuje "ale o co cho " :-)
OdpowiedzUsuń