Sytuacja wczorajsza wymalowuje się następująco:
Pani Zima zrobiła wielką kupę na trawnik i udaje, że wabi się Jesień
- właściwie tyle w temacie zaokiennych widoków.
…na może jeszcze, że narodziły się pewne przesłanki, co by Virus swego czasu dorzucił tam swoje trzy grosze, no i próbki do badań Mirabelka nie zabrała, bo wydawała jej się ongiś zbyt nieczytelna.
Dzieciom rozlewają się ba(k)terie.
Babcia Najświętsza po rehabilitacyjno-relaksacyjnym masażu ostatecznie się spięła.
Mżonek na piątym biegu rozsiewa swoje mikroby po Katowicach.
Mirabelka popsuta, ale próbuje trzymać się sterów.
Plan wycieczkowy:
Kotu żarcia dokupić, bo z głową w pustej misce przysypia.
Farbę dla Najświętszych do futryn zmieszać, kolor uzyskać.
5 milionów chusteczek zakupić, wymiennie na 360 kilometrów papieru toaletowego.
Powrócić i w łożu błogo zalegać, przedtem jakieś tam czynności egzystencjalne sklecić.
Siku przed wyjściem i można odlecieć.
- Kap, kap! – ciurnęło za kibelkiem.
- Rzesz, co do licha? – zacharczała Mirabelka.
Budowanie relacji z muszlą klozetową i działania przedsięwzięte:
Wydzwonienie fachowca, umówienie na jutro (czyli dziś), tymczasem...
kibelek rozkręciła (jakież to szczęście, że katar odciął jej węch), doszorowała, poskładała, prowizorycznie uszczelniła, wszystko zajęło jakieś 5 minut do 2 roboczogodzin (ostatecznie Mirabelka przyjęła drugi wariant), setki hektolitrów potu wylała (teraz rozumiem skąd dziś to odwodnienie).
Mirabelka w drzwiach, telefon.
- Lawina z dachu zeszła prosto na auto, maska wgnieciona!
Mirabelka nawet nie wydawała się być zdziwiona.
Po prostu dobry los zaserwował kolejną ze swoich niespodzianek.
Nieszczęścia chodzą stadami, jak widać. Cóż na pociechę? Może to, że na maskę, a nie na któreś z Was... Ja wczoraj, wynosząc kolejn wiklinowe podnóżki i fotele z salonu do garażu, uszłam śmierci o 50 cm, za mną łomot. Teraz będę chodziła środkiem jezdni. Dzisiaj o 9.00 (odwołałam dentystę na 9.30) przywieźli mi do opróżnionego z narażeniem życia salonu narożną kanapę, którą mieli przywieźć o 6.00 (ja w gotowości od 5.00 rano) - piękna była, zgodnie z zamówieniem, ale miała 4 spore dziurki w skórzanych swych plecach. Wnieśli, wynieśli, pojechali 500 km, wrócą z nową za 2 tygodnie. Nie myśl sobie, że los uwziął się tylko na Ciebie, inni mają prawie tak samo źle, a niektórzy jeszcze gorzej. Cieszmy się, że ma nam na co spadać śnieg i mają nam co dziurawić... Byleśmy żywi byli. Trzymaj się , lekko suszona, jak słyszę, Śliwko! Zdrowiejcie i niech wszystkie huragany przejdą bokiem i definitywnie!
OdpowiedzUsuńMirabell, ja Ci już kiedyś mówiłam oddaj ty trochę tego szczęścia w nieszczęściu komuś nieznajomemu a najlepiej wrogowi. .. :0)
OdpowiedzUsuńKrysia_G
Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńTak mi się majaczy, że dopiero odbijając się od dna, można dosięgnąć nieba - przeczucie?
Może powiedział to jakiś klasyk?! - za cholerę nie wiem po kim powtarzam ;)
Buźka i niech Was omijają wszelakie plagi.
Z dnem to prawda!!! I to, że po nocy przychodzi dzień, też prawda! I, że nie ma tego złego... dlatego lecz się i śpij, śpij i czytaj, czytaj i lecz się, i wracaj!
OdpowiedzUsuńTo właściwie tak optymistycznie myśląc, chyba nie dobiłam jeszcze dna?
UsuńCzy znaczy to, że wszystko przede mną?
Matko, jak nie urok to sraczka. Czy Ty masz jakieś szczególne " przyciąganie " ?
OdpowiedzUsuńZamień na " odpychanie" bidulko , ściskam obolałą i pechową, to minie...po flegaminie...tylko taki rym kojarzę ( sorki)..przytulam - Jola W.
Od jakiegoś czasu zamieniły mi się bieguny w magnesie!
UsuńDzięki Jolu :)
Wyrzuć mages , niech idzie w cholerę. Oj, trzymaj się skarbie - Jola W.
OdpowiedzUsuń