z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

niedziela, 17 marca 2013

A wszystko w jej rękach

Mżonkowe gałki oczne odbijały się z lewa na prawo i odwrotnie, a członki sztywniały z przerażenia, gdyż widok jaki go napotkał odciął dopływ krwi do poszczególnych partii jego ciała. A w ramkach tego obrazka co go Mżonek zobaczył, miotała się jak trawiona przez stado piranii Mirabelka, rozdzierając szaty na sobie i zalewając się łzami – wtajemniczonym, wykluczając z wtajemniczenia Mżonka, przyznać się muszę, że dopiero szykowała klimat, albo robiła podkład, jak kto woli.
Osłabiona tym nadmiernym jak na nią wysiłkiem fizycznym, zaległa w finale na podłodze w kłębach sierści i kurzu.
- Co Ci się stało? – wyszeptał Mżonek, by zbyt głośnym tembrem głosu nie wzbudzić w Mirabelce kolejnego ataku konwulsji.
W końcu na stojaka, czy na leżąco, widok telepiącej się Mirabelki, może być jadnakowoż przykry dla oka.
– Mogę ci jakoś pomóc? – ponowił pytanie zatroskany Mżonek.
I tych właśnie słów oczekiwała ta podstępna, zdradziecka, chytra hydra.
- Czy ty widzisz jak ja wyglądam? – wyjątkowo trzeźwo, jak na jeszcze świeże zwłoki, zadała Mżonkowi pytanie Mirabelka.
Mżonek żachnął się niezdecydowaniem, ale podając jej dłoń, z samego dna postawił ją do pionu.
Robiąc krok w tył zeskanował całą powierzchnię dokładnie. Skan takiego obszaru zajął mu około godziny, ale nadal nie bardzo wiedział na czym dokładnie swój wzrok zawiesić, by przy okazji błędnego wyboru, znów nie doprowadzić Mirabelki do szaleńczych występów.
Na szczęście, choć jednak z pewnym zaskoczeniem dla niego, nadeszła niespodziewana podpowiedź. A właściwie zadyndała partia dwóch dłoni Mirabelkowych przed jego oczami jak wahadło ze starego zegara. Można więc było ograniczyć skan do tych wijących się dłoni, które to niebezpiecznie zbliżały się do jego oczu i za chwilę Mżonek poprzez rozmazanie obrazu mógł stracić z nimi bezpośredni kontakt.
Trzeba się ustosunkować, zanim wydłubie mi tymi paluchami oczy, pomyślał Mżonek i wysnuł teorię na temat wysublimowanego aksamitu piękna jej dłoni. Nie trafił.
- Nie filozofuj – przerwała mu Mirabelka – Nie widzisz, że moje dłonie wyglądają jak chore uschłe drzewo, a lakier odłazi z paznokci połaciami po minucie od malowania.
Nadal nie widział.
- No jak te tynki co odlazły od ściany, jak Ci murarze spieprzyli robotę na budowie – dla sprecyzowania do fonii podrzuciła i wizję.
Dopiero te zwizualizowane argumenty przemówiły do Mżonka, bo mruknął coś sam do siebie, prawdopodobnie było to w geście utożsamienia się w bólu z Mirabelką.
Zadzwonił telefon.
To Babcia Najświętsza umawiała się na wysokościowe prace przy użyciu piły spalinowej.
- Co będziecie wycinać? – spytała zaciekawiona Mirabelka wyrwana tym telefonem z obłędu.
- Te suche krzaki w ogródku przy ogrodzeniu. To chyba mirabelki – sprostował Mżonek.
Tego wieczora nie powróciła już do tematu, a następnego dnia malowała paznokcie najdroższym krwistoczerwonym lakierem jaki znalazł i przyniósł do Mirabelkowej jaskini Mżonek.

Jeszcze nie wiem jak wpłynie na Mirabelkę ta łikendowa wycinka w pień jej sióstr i braci, ale prawdopodobnie będzie musiała zmyć do żywego te zbrukane czerwienią pazury.
Najchętniej jednak umyłaby od tego ręce.

7 komentarzy:

  1. Dama czy drwal, albo albo, albo nie, albo kobieta renesansu. Będziesz drwalem, ale z bardziej wytrzymałym lakierem. Potem będziesz mogła polecić go innym drwalom. I innym damom.
    Całusy
    No i nie martw się o mirabelki, i tak odrosną!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gałęzi tyle, że kilkanaście kilogramów kiełbasy można by teraz upiec na kilku sporych ogniskach, albo wędzarkę kupić i na drewnie owocowym coś dobrego uwędzić...pomysły są, a gałęzie tymczasem zalegają ogródek.

      A pazury się ostały, jeno już bez lakieru!
      Buźka

      Usuń

  2. Uf, juz przez chwile obawialam sie, ze Mzonek ta pila przytnie Mirabelce pazurki, zeby sie wiecej nie martwila odpryskujacym lakierem. Ale czy z tym ogrodkiem to nie podstep? - z galezi mozna zbudowac stosik nie koniecznie do wedzenia... ;)
    Mimo wszystko pelna dobrych mysli
    bp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że Mżonek miałby ochotę wrzucić czarownicę na stos? :) Oj pewnie miałby...

      Zapraszam będzie mi raźniej ;)

      Pozdrawiam Cię bp

      Usuń
    2. ... i moj Bezzludek tez pewnie dorzuci kilka konarow. ;)

      plomienne usciski
      bp

      Usuń
  3. :)))... No tak... Rozumiem :D... :)!. Też tak czasem mam. Bardzo mi się podoba humor i obrazować Twoich wpisów... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. :)
      Ale jeśli chodzi o humor, to muszą zaistnieć jeszcze sprzyjające warunki w koło. A Mirabelka ostatnio wpadła w nutę mocno marudzącą. Oj trzeba popracować nad sobą, bo ta śliwka coś więdnie.

      Pozdrawiam :)

      Usuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)