z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

środa, 7 kwietnia 2021

Niedowiary

 Mirabelka naładowana endorfinami po pachy, cieszyła się jak dziecko, aż spęczniała jak Pudzian.  

- Oj widzisz, widzisz? Konik! Dwa koniki! - Mirabelka podskakiwała na miejscu pasażera jak skwarka na patelni.

- Noooo - odparł z entuzjazmem Ignorant.

- No, ale paczaj krówka, łaciata, ooooooj jaka cudna - zapiszczała, składając ręce w amen i przytuliła je do policzka.

- Krowa jak krowa - chrząknął człowiek z innego gatunku niż Mirabelka.

- Ty nic nie rozumiesz - żachnęła się - teraz na wsiach to jest gatunek zagrożony wyginięciem - dopowiedziała doświadczona ekolog.

- No ale sam popatrz, jedziesz, jedziesz, jedziesz i nic. Krowy wcieło. Nie mówię, że teraz, ale w lato już ich na polach nie widać. A tu proszę. Stała sobie, taka piękna, łaciata i zamyślona. - Widzisz! - machnęła gałęzią po oczach - pączki na drzewach, wiiiidzisz? - poszturchiwała to nieczułe bydle Mirabelka, aż wreszcie przeszła w monolog.

Wiosna! Cudownie, wreszcie wiosna. I tak ptaszki ćwierkają sobie. Chciała się spytać czy słyszy, ale po co? Jeszcze by spadła ze swojej górki słitaśności. - No zobacz jakie śliczne! - przykleiła nos do szyby,  a oczy jej rozbłysły jak żabie na widok muchy. 

Słońce przeskakując z drzewa na drzewo, co rusz rozświetlało twarz Mirabelki, a ona piała jak kogut swoim wewnętrznym zachwytem. 

- Bosko! - i odpłynęła zrodzona z fal morskich Afrodyta, tfu Mirabelka.

- A co to? Co to? Co to? - spadła z Olimpu na beton jeszcze szybciej niż się na niego wspięła. 

- Ty widzisz?! - krzyknęła w ucho kierowcy, a ten się zbudził.

- Styropian ktoś szlifuje i zapaskudził całą okolicę - wyjaśniła.

- Oj głupiaś, głupiaś - odpowiedział samozwańczy mędrzec - przecież to śnieg pada.

Zamilkło rozczarowane dziewcze i posmutniało. Przez długi czas płynęli drogą niemi jak uklejki rzeką. 

Aż wreszcie coś znów przykuło jej uwagę. 

- Łabądek! Jaki piękny łabądek! No popatrz - złapała za promień słońca Mirabelka. - Ech wiosna - i znów się rozmarzyła. 

- Czy ty możesz założyć okulary kobieto! Przecież to jakiś wielki śmieć. Worek po gipsie ktoś wyrzucił - zaharczało złe. 

- Tiaaaaa, okulary to ja mam, tylko chyba muszę je przetrzeć, bo nie dowierzam. Ja tam widziałam wiosnę, ale przyszło licho z gromadą niedowiarków i ją pożarło.


W radiu coś zatrzeszczało, beknęło, zacharczało  - Nadchodzi bestia z Islandii - wychrząkał radiowy spiker.


- A nie mówiłam?!




czwartek, 1 kwietnia 2021

1kwietnia

Gdy Mirabelka będąca stałym wyposażeniem kuchni, wzięła się za obróbkę wodnotermiczną ceramiki, stali nierdzewnej i aluminium, zadzwonił telefon.

- Dzień dobry Pani, nazywam się Prima Aprilis i dzwonię z firmy Żarty po pachy
- Dzień dobry, to jakiś żart? - zapytała mocno skonfundowana Mirabelka
- Ależ skądże - odpowiedział Prima Aprilis - chciałem Pani zaproponować
darmowy abonament na Jedynie słuszną telewizję.
- Niech sobie Pan ten abonament włoży w dupę i wystrzeli się w kosmos - odpowiedziała ulotnie - ja nie posiadam telewizora - skłamała.
Bo właśnie w tym momencie, kot wskakując na blat kuchenny, zaliczył podwójny toeloop, potem poczwórny axel i  ześlizgując się z blatu wprost na grzbiet psa, odjeżdżał gdzieś w słońca skwarze w daleką prerię piachu, a dokładnie w kuwetę pełną zasikanego peletu. Mirabelka rzuciła słuchawkę tak zgrabnie i sprytnie, że ta wpadła wprost w morską toń zlewu. Spod piany z Ludwika przez chwilę słychać było, że Pan Prima Aprilis nie zdążył na prom kosmiczny, bo próbował wybulgotać chyba jeszcze jakąś promocję. Gdyby Mirabelka miała przy sobie lasso, a nie jedynie rozciągniętą gumę w dresach, to by niechybnie,  powstrzymała ciąg zdarzeń. No ale nie! Zwyczajnie Nie. To ciąg zdarzeń zepchnął Mirabelkę na nieodpowiednie tory, a właściwie wypchnął ją pomiędzy wałachy na Wielką Pardubicką. Bo gdy rzuciła się galopem jak klacz, no może bardziej kobyła, chcąc uratować sytuację, poślizgnęła się na jedynej plamie z kociego rozbryzgu i  przejeżdzajac jakieś sto metrów na zadzie, w zero koma dwie sekundy znalazła się wprost w kuwecie. I w tem momencie dodać trzeba, że zawartość kuwety to nie jedynie ciecze i ciała lotne. Tam o dziwo, znajdują się ciała stałe, o czym jakąś godzinę wcześniej informowały ciała lotne, ale że Mirabelce nie chciało się dupy ruszyć i wyrzuć dwójki do kibla, wylądowała w jej epicentrum, a właściwie w punkcie na powierzchni skorupy ziemskiej,  położonym w najbliższej odległości nad ogniskiem trzęsienia ziemi, czyli w hipocentrum (dopisek redakcji: gdyby Mirabelka mijała się z prawdą, to pełną definicję można sobie wygooglować). Właściwie już teraz powinien nastąpić jakiś piękny morał, ale w poszukiwaniach sensu trudno znaleźć treść, która popycha cię do pewnych zachowań. Może to że Mirabelka skłamała, że nie posiada telewizora? Może ten gość co się zowie Prima Aprilis? A może trzeba było leżeć i pachnieć, a nie zwalniać z roboty zmywarkę i brać się za analog.
A może, a może, a może? A może zwyczajnie w dniu dzisiejszym powinno być śmiesznie, czego sobie i Państwu życzy Mirabelka.
- Cholera ale mnie dupa boli i co tak śmierdzi? - rzuciła ulotne pytanie Mirabelka, jednak uśmiechając się  przekąsem dodała- czuję zapach gówna, jest dobrze! Nadal wyprzedzam Covida.
:)