z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

środa, 28 maja 2014

Jak to tak?

Lato otworzyło drzwi z hukiem. W przeciągu pogoda wyklarowała się, a kurs złotówki umocnił się w stosunku do dolara.

Proces rozbierania się z oponek zimowych trwa, w przerwach na mniejsze, bądź większe grzeszki (bilans minus 11kg po zimie …wiem, wiem, wiem – jesteście pod wrażeniem, dzień, dwa, jakieś lody, grill i będzie na plusie, więc nie ma co robić halo), przebieg i tak robi swoje.
Bez makijażu ani rusz, Mirabelka rozpływa się w słońcu jak biała czekolada.
Wybór salonu fryzjersko-kosmetycznego urwany z loterii wydaje się oczywisty, czym jak zwykle nie wróży nic dobrego i nie włącza świateł postojowych.

- Bry Pani – chrząknęła Mirabelka w drzwiach.

- (krok w tył) – tym właśnie sposobem odpowiedziała „dzień dobry” wyfryzowana Paniusia, na widok łysej poniekąd Mirabelki (nie martwcie się, taki stan rzeczy Mirabelki nie dziwi, przyzwyczajona jak do starych gaci).

- Niech się Pani nie boi, nie przyszłam zrobić sobie trwałej – uspokoiła kobietę Mirabelka.

- (wydech) – odpowiedziała Wygadana.

Przemiła konwersacja trwała w najlepsze.

- Chciałabym , żeby zrobiła mi pani hennę na rzęsy i brwi. Dość wyglądania z rana jak wymoczek! – oznajmiła Mirabelka i rzuciła się czem prędzej na fotel.

Kopytka złożyła ciasno, jedno z drugim, gdyż nie mogła oprzeć się wrażeniu, że spod fotela za chwilę wyjadą strzemiona zupełnie jak w gabinecie ginekologicznym.

- Będziemy coś depilować? - spytała Wygadana i nachyliła się nad Mirabelką przekraczając bezpieczną odległość pół metra.

Gabinet ginekologiczny to nie jest, pomyślała sobie, ale jednak coś tchnęło ją w stronę wyrafinowanej Sali tortur.

- Nie...nie...nie! Pachwiny wygolone! Zajmijmy się samą gębą - składając dłonie w X, jak na karcie do głosowania, Mirabelka próbowała naprowadzić Panią Wygadaną na odpowiednie tory.

- (wdech z ułożeniem ust w odbyt) – prawdopodobnie oznaczało to aprobatę.

- No to jak, zaczynamy? – wyraziła swoją gotowość Mirabelka, szczelnie domykając oczyska.

- Brązowe, czy czarne? – rozgadała się Wygadana.

- Kruczoczarne jak u Maty Hari – wyjawiła swoje preferencje Mirabelka.

Teraz tak sobie myślę, że chyba właśnie w tym momencie jej żarcik ją zabił, no ale co tu gdybać, do rzeczy!

Mirabelka nie będąc pewna, czy kobieta ją zrozumiała, uchyliła na moment jedno oko. Na szczęście, Wygadana kombinowała już przy składnikach.

A ponieważ to co dalej widać, wydaje się być dla Mirabelki poniekąd bliższe i nabiera ostrości jak żyletka po starciu z betonem, postanowiła baczniej przyjrzeć się oprawcy.
Na twarzy kobiety widać było wyraźne skupienie, gdyż brwi przysłaniały górną wargę tworząc sumiasty wąs. No i żeby ten właśnie obraz dał Mirabelce do myślenia, ale nie, ale nieeeee, ale nieeeeeeeeee! Myślenie w dniu tamtejszym wyparowało razem ze stanem krytycznym Wisły, a Mirabelka poddała się ślepo „upiększającemu” zabiegowi.

(Po chwili! pieczenia, szczypania, wypalania oczu rozgrzanym węgłem i takich tam innych przyjemnych zabiegach)

- Już! – wyartykułowała sumiasta kobieta.

Mirabelka ochoczo zerwała się na równe nogi i przykleiła nos do lustra. Jeden krok w tył - brak łączności. Dwa kroki w tył - brak łączności. Trzy kroki w tył – brak łączności, ale jakby ledwo widoczny przebłysk mocy. Czwarty krok w tył… i wydawać by się mogło, że Mirabelka osiągnęła odległość idealną, ale nie, ale nieeee, ale nieeeeeeee! Jaką kurtka idealną?

- Co to jest? – spytała Mirabelka (wersja lightowa, wrażliwcy mogą ominąć kolejne pytanie, a tym bardziej następujące po nim)

- Co to do cholery jest!? – spytała, a jednak można by pokusić się o twierdzenie, że nie było to jednak pytanie (nadal wersja, która nijak nie wyraża Mirabelkowego rozczarowania)

- Co to kurwa jest! – w rzeczy samej już od samego początku tak właśnie powinno wyglądać prawidłowo zadane pytanie – Od jutra może pani zacząć szorować kible! – pomyślała Mirabelka i przełknęła ten nowy etat Wygadanej razem z końcem języka.

- No ale, że co? – błysnęła inteligencją Sumiasta.

- Jak to co? – wyraziła zakłopotanie Mirabelka – Właśnie wytatuowała mi pani henną dwie asfaltowe dwupasmówki, na których czołg minąłby się tirem z przyczepą i pyta pani, że co?

- Nooooo, może troszkę wyszło za szeroko, ale ja bym nie robiła dramatu – uspokajała Mirabelkę kobieta z brodą, tfu! …kobieta z wąsem, tfuuuuuu! …z krzaczastymi brwiami.

Mirabelka wyjęła portfel, uiściła stosowną opłatę za przejazd Tirem kilku odcinków A2 i wybiegła z salonu.

A mogła ją przecież zabić. Anioł nie kobieta! (dopisek redakcji).

W domu zastosowała wszelakie ogólnodostępne w sklepach hydraulicznych, stolarskich, budowlanych: zdzieraki, tarki, papiery ścierne i tym podobne instrumenta, by przywrócić twarzy twarz.

Bardziej dr(ą)żący zapytają - Czy się udało?

- Udało! Po trzech dniach się udało.

Ale ja się pytam – Jak to tak?

Jeszcze raz zapytam z jeszcze większą żałością w głosie, oczywiście dla większej dramaturgii.

- Jak to tak?

Miało być delikatnie, ulotnie, dziewczęco jak polna dróżka, a wyszło jak? - No jak?

Jak zawsze! I to jest cholera silniejsze od instynktu.