Nie czułam się spóźniona naiwnie myśląc, że na czas letni, nikt nie będzie przestawiał się w samym środku zimy i polecieliśmy świętować i hulać do Siostry, zaspani o godzinę.
Od rana założyłam, że nie będę się z mrozem układać i nabrałam śniegu w usta.
Zmieniliśmy więc stroje i nastroje, i wyrosły nam skrzydła.
Entliczek pętliczek wielkanocny stoliczek.
Udało się, nie pozwoliliśmy na to, żeby słońce prześwietliło się w nas.
Szkoda, że zima pogoniła gęsi i bociany trzepiąc dywan przez dziury w chmurach gdzie popadnie. W drodze powrotnej jednak lepsze byłyby Mikołajowe sanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)