Bęben maszyny piorącej walczy z plamą po śledziach. W lodówce świąteczne pieczenie, bigos, sałatka czyli „Mamo, nie ma nic normalnego do jedzenia”. Bosą stopą przygniatam rozsypany koci żwirek. Pazury idealnie obdrapane, jeżozwierz na głowie wykładają się na łopatki. Żakiet z wieszaka łypie na pidżamę, która chce wytrwać do wieczora. Żółte tulipany i narcyzy patrzą przez okno na grudzień w kwietniu i odechciało im się wyglądać, trafią za to do kosza. Dorastający powątpiewa w globalne ocieplenie, skutecznie acz nagle, przychylam się do wniosku i zastanawiam, czy listopad w maju może być dla nas jakimś zaskoczeniem, skoro nawet wczorajszy Prima aprilis nie miał szans konkurować o pozycję ze Śniegusem-dyngusem.
Sandały chyba! Ja spuściłam żaluzje, żeby nie patrzeć na brudne szyby w promieniach słońca. Mam L-4 i poczucie winy jednocześnie... Ale nie można być chorym i mieć wszystkich czystych okien jednocześnie - wystarczy, że jedno mam czyste i przez nie jestem chora...
OdpowiedzUsuńMirabell, a gdzieś tam w Polsce ludziska zamiast bałwanów lepili ze śniegu zające. Poszli z duchem czasu . Pomysłowość ludzka nie zna granic. Jak widać radzimy sobie, tylko przyjąć do wiadomości że nie zawsze w kwietniu będzie wiosna . A właśnie podają prognozę pogody i pocieszają , że ....zawieje i zamiecie ...hi, hi...ale jaja...mrożone.Kochane dziewczyny, musimy z TYM żyć , no chyba że uciekniemy na Tahiti ? Uściski- Jola W.
OdpowiedzUsuń