z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

wtorek, 15 czerwca 2021

Komar w wersji remontowo-budowlanej

Okno zdemontowane stoi na tarasie, a za szybą komar obserwuje Mirabelkę.

 Mirabelka podchodzi bliżej, a komar zaczyna dziubać w szybkę jak opętany z zamiarem doprowadzenia Mirabelki do anemii.

 
- Idiota! - rzekła Mirabelka - Nie obrażając idiotów oczywiście - dodała tłumacząc swoje niestosowne zachowanie, w tych szczególnych okolicznościach przyrody.

 
- Choć są tacy idioci, których chętnie bym obraziła - nie mogła się powstrzymać i zadumała się w swoich statystykach.

 
- Osobiście nie znam, bo za wysokie stołki. A może mówi się progi? Choć stołki rzecz jasna najbardziej na miejscu, choć w tym przypadku właśnie nie na miejscu - i zamotała się zupełnie jak burak w botwinkę.

 
- A tak w ogóle, to przecież wszyscy wiemy o kim mowa. Przecież jedni i drudzy to tacy sami krwiopijcy. Hmmm... nie obrażając teraz komarów. No nie wybrnę z tego - zaśmiała się szczerze szczerzuja, tzn. oczywiście zaśmiała się Mirabelka. 

Choć w tym przypadku nie było jej wcale do śmiechu.

 
Pogoda, dzień wcześniej, dogadała się ze słońcem i tym samym wprowadziła w błąd wszystkich chcących poleżakować na plaży, pojeździć na rowerze i oddać się pieszym wycieczkom. 

Bo dnia następnego, gdy Mirabelka dała się zwieść temu wstrętnemu słońcu i miała właśnie poleżakować przy robocie, gdy ta małpa upstrzona w żółte frędzle, dogadała się z deszczem , że urlop se robi, że ono też chce mieć wolne, pranie musi wstawić, porządki zrobić, gary nie umyte od tygodnia, bo czasu nie miało, albo jakieś inne mniej sensowne tłumaczenia. 

Deszcz na to przystał, bo w dupie miał plany Mirabelki, skoro mu komary obraża. A wszyscy wiemy, że oni od lat są w jakiejś dziwnej komitywie. I gdy tylko Mirabelka stanęła z łomem, by okno jednoskrzydłowe rozwierno-uchylne prawe, zamienić na drzwi balkonowe rozwierno-uchylne lewe, deszcz wziął się ostro do roboty. Oczywiście jeszcze chwilę poczekał, żeby zastać Mirabelkę w pozycji bez wyjścia, czyli z ogromną dziurą w ścianie. I wtedy wziął się i spadł na ziemię z siłą wodospadu jak w reklamie taniej kostki zapachowej do kibla. 

Domek umiejscowiony pod dębem, w którym to Mirabelka postanowiła zrobić niewielką przeróbkę,  może przez ułamek sekundy skorzystał z parasola, by poddać się siłom natury i w miejscu po oderwanej rynnie, czyli na całej południowo-zachodniej części dachu, spłynął wodą wprost na łeb Mirabelki.

 
Przemoczona do szpiku kości, a wiedzieć trzeba, że pod grubą warstwą ukrywa szpik kości, gdyż będąc na keto-diecie, na której wszyscy cudownie zdrowo chudną, to ona sama od lutego, czyli przez ponad trzy miesiące, straciła trzy miesiące.
Tia, no to właściwie wytłumaczyła skąd to zdemontowane okno na tarasie się wzięło, a skąd krew, pot i łzy, to może będzie w następnym odcinku, nawet dopuści się fotorelacji z Zielonego domku pod dębem. Chyba, że wcześniej komar utnie ją w dupę i stwierdzi, że trzeba o tym napisać.

4 komentarze:

  1. Wielkie wejście Mirabelki ! I nie tylko to, które łomem wykuwa :) Czekam na ciąg dalszy, jakby się zbyt przeciągało to czekanie, to uprosi się komara, żeby interweniował ;-)

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)