z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

poniedziałek, 26 listopada 2012

SŁÓWKO O KSIĄŻKACH

Dzisiejszej nocy, z powodów wiadomych - nocy bezsennej (tych co nie znają powodów wiadomych, odsyłam do posta wcześniejszego, a ciemności tejże nocy trochę powinny się rozjaśnić) skończyłam czytać „Kulkę z chleba” Kolskiego.
Pozycja gorączkowo wcześniej poszukiwana przeze mnie i zdobyta dzięki przychylności i zaradności przyjaciół z Facebooka, gdyż w wersji papierowej w księgarniach zupełnie nie do zdobycia.

Ale nie będzie tu recenzji tej książki. Krytycy, przeciwnicy, poplecznicy, wystarczająco się już o niej wypowiedzieli. A ja sama mam kilka przeczących sobie i skrajnych zdań na jej temat.

To było tylko tytułem wstępu.
Teraz przechodzę już prawie płynnie do treści właściwej...

Zasłyszałam kiedyś - i to było chyba u Agnieszki Chylińskiej, że książka z biblioteki jest jak facet, który miał mnóstwo kobiet.
No i prawie bym się podpisała pod tą tezą, gdybym sama nie twierdziła, że książka z biblioteki jest jak kurwa, bo nie masz nawet pojęcia ilu podnieconych ludzi ją miało i komu to ona sprawiła przyjemność. Pominę jej wszystkie przelotne (mniej lub bardziej) związki z przypadkowymi macaczami w księgarni.

Dla książki chcę być tą pierwszą, dotykać jej niepospiesznie, choć zachłannie. Smakować, węszyć, zostawiać swoje odciski palców. Porzucać na półkę, a potem wracać bezkarnie i nawet gdy smęci, odkładać na poduszkę i zasypiać przy niej.

A teraz znów nie wiem w co oczy włożyć?
Coś polecicie?!

8 komentarzy:

  1. "Houston! Mamy problem" lubianej (co najmniej) Grocholi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowemu/wej odpowiem, że już czytałam!
      Czekam na dalsze propozycje...:)

      Usuń
    2. No i muszę dodać, że książka lekka, przyjemna, świetna.

      Usuń
  2. Bardzo żałuję że moja mama już nie żyje, była pożeraczką książek ( głównie własnych) i mogłaby Ci i je polecić i pożyczyć ( albo podarować).Opiekowała się moim bratem ( 30 lat choroby na SM...niestety wyprzedził ją w "tej drodze " o 11 m-cy). Zawsze mówiła, że w "tej" sytuacji niewiele może ( z podróży nici)
    więc czytając, przenosiła się w świat fantazji i była tam, gdzie nigdy by nie pojechała.Rozumiem nałóg- serdeczności-Jola W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajadałybyśmy się obie.
      I chcę mocno wierzyć, że Mamy podróż się nie skończyła.
      Mirabelka ma potrzebę rzucać się ludziom w ramiona, gdy od nich ciepło czuje. :)
      Przytulę się jeśli pozwolisz?

      Usuń
    2. Jesteś bardzo kochana ....i niespotykana. Dziękuję, łezka się kręci...sorki-Jola W.

      Usuń
    3. Nie becz Gupia, nie becz...uśmiechnij się kochana :)

      Usuń
    4. Ej, to była tylko łezka ( jesteś tego warta)- ja jestem twardzielką- serducho przesyłam-Jola W.

      Usuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)