z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

środa, 5 grudnia 2012

Matka też człowiek

I tak co rano, człowiek pędzi na złamanie karku, albo i innej części ciała i Młodszego podtrzymuje za kaptur, żeby szybciej przebierał nogami, a zachował nadal całe półmleczne uzębienie.
I na garb wrzuca:
- plecak z pełną zawartością naukową Młodszego, śniadaniem i półlitrową butelką napoju;
- torebkę też, a jakże, (no bo dokumenty, no bo portfel, jakieś leki, kosmetyki, długopisy, notes, siatka ekologiczna złożona w sześcian, co pomieści i chleb i pięć kilo ziemniaków, fajki uzbrojone w sześć zapalniczek i zapałki, gdyby z niewiadomych powodów gaz odcięli);
- dzierży klucze od mieszkania, od samochodu;
- dwie smycze już po kieszeniach, przecież z psami człowiek wyjdzie, jak wróci;
- resoraka czerwonego (marka w niepamięci);
- telefon (no bo zapewne uratuje człowiekowi życie, jak zabłądzi w drodze do szkoły);
- mnóstwo innych potrzebnych niepotrzebnych rzeczy;

I wybiega taka matka, jak człowiek spokojnie przed dom i tu jeszcze czeka poranne obmiatanie i obdrapywanie bałwana.

- Świece żarowe na dwa razy, tylko pamiętaj!
Pamięta. Słowa Mżonka rzecz święta.

- Uff, zapalił!
Chwila relaksu. Odjeżdża spod domu i osiągając magiczną barierę dźwięku 40-stu km/h dociera do szkoły.

- Dzień dobry Pani,
- Dzień dobry,
- Proszę przodem,
- Zdążymy,
- Jak się spało?

Schody w górę, schody w dół. Przepycha Młodszego, jeszcze oczu nie rozkleił.
Rozwija z szalika, z czapki, z kurtki, kilkuminutowe poszukiwanie kapci (widocznie robiły komuś za piłkę do nogi).

- Są!
Zmieniamy.
- Miłego dnia,
I upodabnia się do karpia - przecież matka, przecież człowiek.
- No mamo!
Właściwie już ze spojrzeniem odpłynęła cała ikra.
- Dzwonek, leć!
Poleciał.

Matka o dwóch garbach.
Z plecakiem wychodzi ze szkoły.

3 komentarze:

  1. Podobają mi się te "półmleczne zęby" i "potrzebne niepotrzebne rzeczy". A wracając do rzeczy. Kiedyś chodziło się do szkoły pod rękę z najlepszą, równie szczerbatą jak my, koleżanką, która każdego ranka stawiała się u naszych drzwi. Świat był mały i bezpieczny, pod jednym warunkiem, że przechodziło się na pasach i nosiło ciepłą czapkę. "I komu to przeszkadzało?", że zacytuję klasyka Zenona L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja do szkoły miałam przez płot, często już w kapciach i najczęściej spóźniona. Zbyt blisko było, żeby się spieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Toż to się czyta jak kryminał, ale to sama prawda. Ja już jestem babcią, ale też tak mam...tylko w drodze powrotnej. Wyśmienite, uśmiałam się a to takie prawdziwe. Buziaczki-Jola W.

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)