z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

sobota, 19 stycznia 2013

Tam i z powrotem

Jeszcze ciemno było, ale jakby o świcie.
Dziadek Jaś domagał się tlenu i pojechali. Mżonek w pobliskiej Jednostce Ratownictwa Medycznego działkę w igle skombinował, oddech wrócił.
Ja w tym czasie obrobiłam towarzystwo szkolne i drobny inwentarz. Mżonek oddychającego już dziadka do domu odstawił, a sam do fabryki pojechał. Potem Dorastający sam się odwiózł do szkoły, a ja z Virusem Młodszego, co by Virus, nie Młodszy, jeszcze jedną kupę w locie zaliczył.
Powrotne zakupy, leki, śniadanko i dziadka z torbą podróżną do szpitalnej sypialni można było odwieść.
A że dziadek ma taką magiczną niebieską karteczką, z którą na teren każdego szpitala można wjechać, to w samych drzwiach zaparkowałam, co by się chłopina nie nachodził.
Mendykom pod opiekę oddałam, torbę na krzesełko rzuciłam i czym prędzej musiałam uciekać, bo stróż szpitalny zaczął mnie gonić, a bo ta karteczka to tylko z pasażerem działa.
Spod szpitala zgarnęłam staruszka z balkonikiem, bo rodzina rano odstawiła, ale odebrać to już nie było komu.
- Teraz Panienko to już wszyscy w robocie, do wieczora bym musiał czekać.
Staruszek życiorysu nie zdążył opowiedzieć, bo jednak blisko było. A pod drzwi nie bardzo chciał, by go odprowadzać, nie nalegałam, rozumiem tj. ograniczone zaufanie. Pożyczyłam zdrowia i dalej podreptał swoją drogą.
Do domu wróciłam, do Babci Najświętszej zadzwoniłam, relację złożyłam, odsapnęłam.
Zadzwonił telefon
- Lekarka powiedziała, że nie zostaję, bo kaszlę i cieknie mi z nosa i mam wracać do domu – poinformował dziadek – muszę tylko poczekać na kartkę z kolejnym terminem przyjęcia.
Ciekawe komu teraz z nosa nie leci, jak z zimnego w ciepłe wchodzi, albo kto widział nie kaszlącego z POChP?
A no i nie wspomniałam, że Dziadek Jaś rok już czeka na przyjęcie. Bo pierwszy termin był za pół roku, ale pod koniec roku fundusze się skończyły, więc przełożyli na za kolejne pół roku. A że każde skierowanie trzy miesiące ważne, więc za każdym razem kolejno, internista, pulmonolog, szpital i abarot.

No i czekał. Czekał na karteczkę pod gabinetem cztery godziny. Gdy w połowie tego czasu chciał uprzejmie dopytać czy długo jeszcze będzie czekał, równie uprzejma pielęgniarka odszczekała
– CZEKAĆ! - oszczędnie w słowach.

Zastanawiam się jakby to skomentować i nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Kolejny termin na marzec, jakby nie było tylko kwartał, a nie pół roku – postęp.

A teraz każdej nocy, dzień w dzień, walka o kolejny oddech.

7 komentarzy:

  1. Dum spiro spero. Jakże makabrycznie i zarazem sugestywnie brzmią te słowa w zaistniałej sytuacji. Dużo zdrowia życzę Dziadkowi. I cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: Wkurwiające (widzisz sama, że są sytuacje, w których nie wypada nie kląć!).
    Po drugie (wersja pokojowa): Nad panem Janem wisi ochronny palec boży i być może złapałby tam więcej, niż ma aktualnie.Podobno nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mnie kiedyś narobił gołąb na strój bardzo galowy. Zatrzymałam się wściekła i w tym momencie spadło na chodnik metr przede mną przedwojenne, trójskrzydłowe okno skrzynkowe z remontowanej kamienicy i rozpadło się na miliony drewnianych i szklanych sztylecików. Skończyło się na pociętych rajstopach i mikroskopijnych kroplach krwi.
    Po trzecie: Odwiezienie staruszka do domu zwróci Ci się jak w baśniach dziesięciokrotnie (dobrze,że to była baśń o staruszku, bo jak o żabie to musiałabyś go pocałować!). Nie jest więc najgorzej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odp Po pierwsze:
      Gdybym zaczęła tu kląć, prawdopodobnie nie mogłabym skończyć!
      Odp Po drugie:
      Tak właśnie z Dziadkiem sobie wyjaśniliśmy, co by jako taki umiar w ciśnieniu utrzymać!
      No i Aniołowi Twojemu chylę czoła, mądry gość, choć czemu wybrał formę z ptasim gównem? - tego nie zrozumiem :) ale widocznie forma nieważna, efekt końcowy się liczy. :)
      Odp Po trzecie:
      Staruszek był przemiły! :) w nagrodę uśmiech wystarczył.

      No nie jest więc najgorzej!

      Usuń
  3. Z naszą "służba" "zdrowia" można oszaleć... z Babcią to przechodziłam...;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dajmy się więc zwariować...choć bywam bliska.



      Usuń
  4. A nie zastanawiacie się czemu to się nazywa "SŁUŻBA"?
    Coś chyba gdzieś i kiedyś straciło znaczenie.

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)