Zima trzyma się mocniej i zahacza niefortunnie o weekend. Mirabelka przykłada nos do szyby i już na wstępie policzkuje ją aura.
Na podwórku małe pingwinki ślizgają się na swoich krótkich nóżkach próbując dojechać do śmietnika, co sprawniejszy nurkuje wprost do, wyciągając zmrożoną rybkę. Za zapleczem pizzerii przykryty resztkami z talerzy przysypia skulony niedźwiedź polarny. Psie zaprzęgi lawetują samochody z parkingu, wywożąc lokatorów w odmęty śnieżycy. Kilku śmiałków, którzy odważyli się wyjść na spacer, zawierucha zmiata w najbliższą zaspę.
Mirabelka zaklęła pod nosem i osadziła tyłek na kaloryferze. Wygrzewa się teraz razem z Młodszym w temperaturze 38 stopni i dojeżdża wiosnę na paracetamolu, aspirynie i antybiotykach.
Biedaki dwa, ale solidarne w cierpieniu! U nas też zawiało na biało. Wiosna ewidentnie zrobiła nas w bambuko, a zima woła "yesssss"....
OdpowiedzUsuńMy wołamy "nooooooł"
Usuń