z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Telewizja szkodzi

Mały mrówczany Biskupin, zwany przez specjalistów formikarium, wbrew pozorom od kilku miesięcy nadal tętnił życiem.
Umieszczenie osady mrówek obok telewizora wydawało się Mirabelce jak najbardziej zasadne. Do dzisiaj. No ale skoro na kilku metrach kwadratowych, poprzez spore zagracenie, nie było innej wolnej przestrzeni, nie było też wyjścia. No i tym samym zameldowanie mrówek koło telewizora, nie okazało się strzałem w dziesiątkę.
Widocznie lokalna społeczność zdezorientowana mało atrakcyjnymi telezakupami, albo znudzona dwudziestominutowym blokiem reklamowym postanowiła ostentacyjnie opuścić kino. Były też podejrzenia, że na waleta, albo inną kocią łapę pragną zawłaszczyć lokal MM.
Mirabelce wydaje się, że jest w stanie określić nawet dokładnie sam moment ucieczki, bo gdy mrówki krzyczały – W nogi! - w tle było słychać jakby delikatnie melodyjny podkład ze Smerfów.
(do odsłuchania poniżej)

Odstrzał mrówek za pomocą wiązanki słownej nie przystawał Mirabelce, choć wydawał się na pierwszy rzut oka jedynym humanitarnym sposobem zaciągnięcia ich z powrotem do miniaturowego domu.
A ponieważ mrówki zbyt szybko rozpoczęły praktykę rozbójniczą w postaci kradzieży okruchów z dywanu i Mirabelka nie mogła czekać aż sobie na tym chlebie zęby połamią, więc poprzez błyskawiczną pracę rąk oraz niewysublimowanego użycia otworu gębowego przystąpiła do natarcia.
- Dajcie mi jakąś *pensetę do ch***olewki! (czyt. pinceta lub pęseta) – krzyknęła Mirabelka nie zauważając zupełnie młodzieży na drodze swoich oczu.
Młodszy porażony słowem penseta w korelacji ze słowem penis, wrył się w dywan i wydawał się być zupełnie zdruzgotany, jedynie Dorastający zakumał o co chodzi i w kilku większych susach omijając owady, dostarczył zamówioną pęsetę. Mirabelka przyczajona za nogą stołu z wyciągniętą dłonią Guliwera zaopatrzoną już w tą nieszczęsną pęsetę, (no może nie odróżniając Eulalii od Zenka, czy Meli od Gienka) rozpoczęła wyłapywania sztuka po sztuce i co mniej uciśniętych anonimowych aktorów odstawiała na miniaturową scenę. Niektóre mrówy uciekały na Zygzaka McQueen’a, czyli konkretnie zygzakiem. Dla zwinnej Mirabelki i uruchomionej gawiedzi, nie stanowiło to żadnej przeszkody. Tu strategicznym narzędziem łapacza, okazała się zmiotka w parze z szufelką. Spora gromadka owadów próbowała też przejąć władzę nad Mżonkowym pilotem, ale patent z potrząsaniem okazał się jedynym stosownym rozwiązaniem. I co by nie gadać, kilkoma sprytnymi podejściami wyłapali prawie wszystkie mrówki. Reszta prawdopodobnie zwiedza jeszcze okoliczne kąty i zakamarki.

Jak tylko słupek rtęci przestanie się kurczyć, Mirabelka będzie negocjować przeprowadzkę mrówek na większe łono.
Tymczasem musi zmienić im repertuar w TV.


4 komentarze:

  1. Jezzzuuuu, Mirabelka, kto jeszcze oprócz Ciebie, Mżonka, Dorastającego, Młodego, dwóch psów, kota, całego mrowiska mieszka w Waszym przytulnym gniazdku? Co do repertuaru TV, myślę, że mrówki mogą gustować w następujących tytułach, "Klan", "Dynastia", "Rezydencja"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był jeszcze żółw czerwonolicy, ale gdy nabrał rozmiarów większej patelni i potrzebował akwenu wielkości wanny, został wymeldowany do Mżonkowej firmy i tam pławi się w sześciuset litrowym akwarium i popija drinki z palemką. ;)

      Usuń
  2. Puszczaj im Jedynkę albo Dwójkę, tam reklamy są nieczęsto i może Ojciec Mateusz je uspokoi ? Mirabell, a może chciały skosztować wielkanocnych smakołyków pozostałych po świętowaniu a nie mogły liczyć na to, że się domyślisz ? Przemyśl to ! Uściski - Jola W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przebiję Cię ale psa Billego, żółwia wodnego Stefana ( który na szczęście rośnie wolniej) ,szynszyla Fifiego, królika Elwisa( powiedzmy miniaturkę)
    i jedno akwarium rybek dorosłych ( rybki bez imion) i akwarium rybek (przedszkole, sama młodzież)- to tyle . Jola W.

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)