z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

wtorek, 28 maja 2013

mazurski decoupage

Mirabelka już wczoraj powróciła na miastowe śmiecie, ale ponieważ nerwica miasta za pomocą młota pneumatycznego postanowiła zawładnąć Mirabelkową głową, nie mogąc doczołgać się do komputera, cały dzień chowała ową głęboko pod poduszkę.
Idąc w szranki z klawiaturą, postaram się opowiedzieć, gdzież to się na kilka dni zgubiła...

Mazury przywitały Mirabelkę płacząc rzewnie, jednak nic sobie z tego nie robiąc, przytępiła tkliwość mazur i zachłannie połknęła na raz wiadro tlenu, doprawiając garścią oszałamiających doznań duchowych i wzrokowych. W rezultacie deszcz przymknął powieki i w zarodku uśpienia odpuścił sobie spazmatyczne szlochy, by dopuścić do głosu promienie słoneczne, smagania wiatrem po pysku i natchnione kwilenia latających mieszkańców lasu.
Odurzona, w przyjaznych ramionach Gospodyni S. i Gospodarza M., odlatywała ku innym wymiarom. Za to Mżonek razem z Gospodarzem, odpływali wytyczając ścieżki obok tematów domu, lasu i jeziora, by w kolei rzeczy czyli następnego ranka, posiadać jeszcze pewną nadwagę promila, nie pozwalającą na powrotną drogę, ale dającą szansę na osiedlenie się głęboko w temacie dnia następnego.
Mżonek z Dorastającym odbierali poród Jeziora, by powołać na ląd kilka ząbkujących już rybek, a Mirabelka szlifowała stół, który miał w planach ruszyć z kopyta do miejskiego domu. Gospodyni pomogła Mirabelce wgłaskać w stół farbę, tworząc przepiękną nową ślubną sukienkę, (w rzeczy samej Mirabelka stała wsparta na trzech nogach dopingując talent malarski Gospodyni), by wieczorem móc zasiąść do ozdabiania nowej kiecki metodą dekupażu. Właściwie Mirabelka jedynie darła wzory, a Gospodyni pieczołowicie i z wdziękiem mocowała je na nogach stołu. Jednak bezczelna, leniwa, nieokrzesana, kaleka Mirabelka, uzurpuje sobie teraz prawo do nazwania rzeczy wspólnym artystycznym dziełem.

A ponieważ pozytywne wrażenia trzeba dawkować, oto dla Państwa jedna noga od tegoż stołu.

12 komentarzy:

  1. Noga przez Ciebie ukazana dziełem jest niewątpliwie :) aczkolwiek, jakby zdjęcie było lepszej rozdzielczości, mogłabym ją podziwiać "bardziej"
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego trzeba mieć talent i sprzęt, a nie jedynie telefon i dwie lewe rączki. ;)
      pozdrawiam

      Usuń
    2. :)))) oj tam dwie lewe
      No to skoro tylko telefon....to rozumiem
      i podziwiam w mniejszej rozdzielczości :)

      Usuń
  2. Ale noga , chciałabym taką mieć .... choć jedną, prooooszę - buziaczki - Jola W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgrabna noga, delikatna i nostalgiczna, pięknie darłyście to pierze błękitne i lepiły niczym pierogi jagodowe - śliczności. Jak ta noga przygalopuje do Warszawy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Razem z trzema koleżankami dumnie wystały całą drogę w busie. Zdjęcie robione już w domu. Instrukcje dalszego postępowania dostałam i teraz w warstwy lakieru w połowie matowego stół ubieram, przy mojej wątpliwej kondycji okazało się to znów kolejnym dla mnie wyzwanie. Ale siama muszę, w inne ręce nie oddam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ zgrabniutka ta nóżka.

    OdpowiedzUsuń
  6. dzień dobry wpadlam powiedzieć :);)

    co do nogi to hmm...
    no właśnie ja preferuję gładkie ;)

    rany! pierwszy komentarz i już pod prąd. :):):)

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ z prądem, przecież z gustami się nie dyskutuje ;) :) :)

      :*

      Usuń
  7. Gładkie, gładkie, a czy ta wygląda na owłosioną?????

    OdpowiedzUsuń
  8. Owłosioną na niebiesko!!!

    :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wytyczać ścieżki obok tematów - kocham to!

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)