z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

poniedziałek, 23 września 2013

Nic się nie stało

Deszcz nie pada, słońce puszcza oko, życie wypełza z czterech ścian.

Mirabelka planuje sobie i światu, niedzielną, poobiednią wentylację, co by nie wchłaniać substancji szkodliwych dla zdrowia, tylko te nieszkodliwe, czyli Made in Natural.

- Pojedziemy po obiedzie za dzielnię? – rzuciła propozycją w Mżonka.
- Mmmhyyyy – odpowiedział z entuzjazmem Tenże.
- A więc szybki obiad! – ochoczo poderwała się razem z roztoczami i pobiegła do kuchni.

Po kilku minutach, obiad z lodówkowej loterii, wygląda już przez szybkę piekarnika. Po pół gadzinie, na stół trafia zapiekanka z makaronem. Szybko pożarta i chłopaki rozchodzą się po kościach. To znaczy Dorastający z Młodszym powracają do komputerów, a Mżonek rzuca się na małżeńskie łoże. Zawiązując się w kocyk, planuje przy okazji zawiązać sadełko.

Mirabelka poszła zatrudnić zmywarkę do garów. Gdy ogarnęła wszystkie rodowe srebra i porcelanę z Ikei, powróciła do saloonu. W tym czasie Mżonek wykonał piruet przez półdupek i nie pytając co ona na to, zrobił Ciao.
Kurz opadł na powierzchnie płaskie. Ze złości była gotowa poobgryzać futryny, ostatecznie paznokcie u nóg, ale wyszło na to, że jest jeszcze zbyt mało giętka.

- Niech śpi niebożę – pomyślała. Choć pokusa kopniaka Mżonka w tyłek, tliła się gdzieś z tyłu Mirabelkowej głowy. Zamiast faulu technicznego, zaczęła kopać w szafie.
Emocje gwarantowane bez wizji, przecież nie miała zamiaru przeglądać się w lustrze. Przemierzała szafę wzdłuż, wszerz niekoniecznie zadowolona z wyników. Zastanawiała się - Kiedy to się stało? Może wtedy, gdy stwierdziła, że sos musztardowy ze śledzików Lisnera pasuje idealnie do kanapki z domowym pasztetem. Albo wtedy, gdy dietetyczny serek zasypany kakaem granulowanym Puchatek trafił w jej kupki smakowe. No cóż, pozostało zadowolić się szmateksem pozostawionym ze sporym marginesem. Całe więc szczęście, że Mżonek zdezerterował, pomyślała. Przecież wyciągnięty domowy dres(s code) mógłby stanowczo przyćmić odczuwanie naturalnych doznań.

- No i gdzie ja postawiłam to czerwone wytrawne? – naszła ją refleksja w związku i na temat.

Zaszło słońce przesłaniając widoki. W końcu nic się nie stało, Mirabelka przestała tylko wyglądać bez wina.

11 komentarzy:

  1. Och Mirabell , myślisz że bez " znieczulenia" nie da rady tego przełknąć ? Ja też patrzę z
    " podziwem" na moje rubensowskie kształty i myślę, żeby wykorzystać dobrą passę i opatentować sposób na osiągnięcie " takiego sukcesu" - wyobraź sobie , że nie każdy to potrafi ? Komu tak bezboleśnie jak nie nam wychodzi przejście od stanu zgrabności
    ( względnej) do członkiń Klubu Puszystych Piękności. Trzeba uczcić ten Sukces. Buziaczki- nie popadaj w niewiarę, damy radę - ściskam Twoje i swoje pulchności- Jola W.

    OdpowiedzUsuń
  2. mówisz, że serek posypany kakao to odjazd hmmm... ;) takiej kombinacji jeszcze nie próbowałam. ostatnia wersja szaleństwa smakowego to słone paluszki z czekolada ;)
    i..... pocieszam się, że nie tylko mój Miś ;/ , to Miś śpioszek, a szczególnie po jedzonku. czasami mam ochotę zacząć go głodzić, bo wtedy miałby więcej siły, żeby się ruszać :) a kopniaki słabo skutkują, mogą doprowadzić jedynie do tego, że jeszcze głębiej zakopie się w mięciutkie pielesze, co by członki przed agresją osłonić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...kurcze z tym serkiem to mnie zaciekawiłaś, trzeba będzie wypróbować. Jakby w tv podali, że w centrum Wlkp wyrósł grzyb, to będzie moje dzieło, he he he. Co do spania, to chyba naturalny niedzielno-poobiedni rytuał, takie małe chrapu. Ale na spacer bym z chęcią poszedł, tylko pogoda do d...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam nie pozwalam na takie fanaberie. Szpadlem przez łeb i wychodzimy. Albo wariant lepszy i częstszy- mężczyźni wychodzą, kobiety zostają. W końcu niedziela jest, by odpocząć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj kochasz Ty go!!!
    Ja bym wykopała z wyrka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tam z niedzwiedziowatych.... jesien jest to spania...:) takze no.,,

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja bym chciał tak sobie związać sadełko, takie malutkie choćby :))

    OdpowiedzUsuń
  8. No i jak to wygląda kobieta bez wina, no jak ...
    Zaczęłam własnie przerzucać własne szmatki, część wydałam i zrozpaczona stwierdziłam, że czas się zaopatrzyć, jesiennie się zrobiło i o winie mi przypomniałaś, zapraszam na byczą krew - prosto z byka, jeszcze paruje
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja lubię poczytać, co napiszesz! Nawet z opóźnieniem. :)

    Uściskuję Cię mocno, starając się nie rozprzestrzeniać przy tym roztoczy. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję Wam wszystkim za komentarze.
    :)

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)