z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

środa, 9 października 2013

Nie da się?

Nie wiem co dzieje się na świecie. Nie włączyłam radia, nie słuchałam się telewizora, Irenka splotła plotki na supeł za swoją ścianą. Mżonek na wylocie, nie wraca w czwartek, wraca w piątek. Dorastający zbuntowany. Włączam się w pyskówki, już nie jest moim dzieckiem, ale nadal moim synem, pocieszające. Wybiega do szkoły, psy zostają przed drzwiami. Młodszy na śniadanie wyrzuca z siebie wczorajszy obiad wprost do umywalki i to z prędkością światła, za to ja dolatuję z prędkość obrotową równą zeru. Obstalowuję go w łóżku z miską i wychodzę z psami. Z resztek mgły wycieram twarz i czekam na swój entuzjazm. Kolorowe dekoracje spadają z drzew i chowają się jak mysz pod miotłą dozorczyni. Psy obsikują resztę tych, co stworzyły zgniłą piramidę. Nie przywożę do domu zapachu świeżych bułek, zabrakło drogi powrotnej ze szkoły. Wracam i odmierzam krople żołądkowe.
- Wypij - proszę.
- Nie!
- Ależ da się! - wypijam, udowadniam że się da.
- A właśnie, że nie da! - i mgła opada razem z moją głową.
No za cholerę.
- Ulży ci!
Traktuje to zbyt dosłownie, więc zaczynam swój maraton z miską w te i nazad. Ile razy można przecierać ten sam szlak? Ale przy okazji można zaliczyć i pranie. I nie da się już wyprasować tego dnia, wieszam z wodą niech obcieknie. Ogarniam kurczaka w piekarniku i rosół na gazie. Potem wykluczam z menu Młodszego i gotuję ryż z marchewką. Parzę miętę. Skoro jeszcze miesiąc przydatności do spożycia, piję sama. To dość krótki okres, ale jest szansa, że kolejne trzydzieści dni będę miała świeższy oddech od wszystkich. Element zaskoczenia. Dostaję esemesa od Mżonka, czy wiem, że mnie kocha. Odpisuję, że nie wiem. On upewnia.
Kładę ręce na klawiaturze i szukam uśmiechniętej buźki. Nie znajduję na żadnym z klawiszy. Dziś są zbyt daleko od siebie. Nie udało się zapanować nad zezem. A może czasem nie wszystko da się.

10 komentarzy:

  1. Nie jest dzieckiem, a ciągle jest synem - kurna jakie to wielkie, niby słowo, ale ja zpominam o tym, bo przeciez za moment walnie w stół i pójdzie w swoją wędrókę ... Nie da się przeżyć wszystkiego na raz... Trzeba przeczekać ... odetchnąć ... i znajdziesz te klawisze :)
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko to mialam w trojpaku, do tego damskim, zolzowatym, histerycznym i wrzaskliwym. A maz mnie nie zapewnial, bo nie mial czasu. Z psem (jednym) tez biegalam.
    Jedyna z tego korzysc, ze nie mialam okazji utyc, bo o jedzeniu zapominalam.
    I wiesz co? Nie tesknie do czasu, kiedy dzieci byly dziecmi, wole miec dorosle corki, kazda na swoim. Ja mam nareszcie troche spokoju :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Są takie dni....kiedy chce sie wyć do księżyca
    Na szczęście mijają. Rzuć kilka ku...ew w powietrze, alleluja i do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem nie da się nic.
    I juz.
    Po prostu.
    łbem w ścianę...

    A potem przychodzi inny czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymaj się, Matko Tereso, i pamiętaj ludowe porzekadło, że małe dzieci nie dają spać, a duże dzieci nie dają żyć. Ale potem jest fajnie. Czyli na odwrót. To one nam podają nocniki i miski do haftowania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Marudzisz ;)... Ale w sumie po to się też ma blogi ;) - to czasem działa jak ta miska i krople w jednym... Przytulam mocno. !

    OdpowiedzUsuń
  7. ...rozumiem Młodego, też nie lubię kropli żołądkowych, bleeee...

    OdpowiedzUsuń
  8. A mój syn, nie dość, że nie lubi kropli, to nienawidzi warzyw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to jest co najmniej zaskakujące :DDD a powiedź jeszcze, że pasków tłuszczu w szynce to nie uwierzę ;))))))))))))))))))))))0

      Usuń
  9. jedno jest pocieszające. żołądek będziesz miała wyzdowiony na zapas :) tulę mocno, tylko odstaw wreszcie miskę ;D

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)