Mirabelka pedałowała co sił w nogach. Wiatr duł, a ona cięła ten wiatr piętami obrazowo wklejając się w panująca przestrzeń. Pot cienką strużką ściekał jej po plecach, a w szczególności po dupie. Niestety jakoś dziwnie wsiąkał bardziej w powierzchnie płaskie, niż można by stwierdzić, że samoistnie wysychał.
– No dawaj, jeszcze tylko jedno okrążenie!
Taka szaleńcza jazda, z prędkością na oko czterdziestu kilometrów na godzinę, może wykończyć człowieka.
– O rzesz! Pić mi się chcę, najlepsza by była kawa.
Ale serce walące z prędkością prawie dwustu uderzeń na minutę nie potrzebuje dodatkowego dopingu.
– No dobra, jeszcze tylko pięć kilometrów i z Żoliborza wrócę do domu.
Mirabelka przyspieszyła spinając nieistniejące mięśnie brzucha, pośladków i ud.
– Cholera, palić mi się chcę. Ale nie, jestem twarda, wytrzymam!
I wytrzymała.
W końcu rowerzysta z petem w zębach nie robi dobrego wrażenia, nawet przed samym sobą. Mirabelka kontrolując czas na zegarze z matematyczną precyzją odliczyła godzinę, choć właściwie po piętnastu minutach czas przyspieszył o jakieś trzy kwadranse. No, ale przecież, co by nie mówić, był to i wyścig z czasem, i szaleńcza jazda. Na jej szczęście morderczy trening dobiegł końca.
Wyprostowała parujące kończyny i padła nieżywa jak kłoda.
- Coś w karku mi strzyka i plecy mnie bolą...
Następnym razem nie podłoży poduszki pod głowę. A może nawet przemyśli sprawę i zamieni rowerek z pozycji leżącej na taki bardziej profesjonalny w pionie.
Choćby to był nawet stacjonarny rowerek treningowy.
Godzinę tymi nogami w górze wierzgałaś????
OdpowiedzUsuńNo to ja Cie podziwiam !!! Zuch :))))
Komentarz wart wpisu, znow sie uchachalam!!!
Usuńrozkopałaś kołderkę przez sen ?? ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjedź na Kolejową to ruszymy na ten Twój Żoliboż - pedałuj, pedałuj - ja dzisiaj zrobiłam mniej 30 km po lesie - szelest liści zgram na kompa i prześlę na Twojego e-maila, zawsze to raźniej :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą masz krzepę :)
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://wieczkodagmara.blog.pl/
w pewnym momencie zwątpiłam w jasnowidztwo i zaczęłam nawet podejrzewać, że faktycznie jeździłaś na faktycznym rowerku :)) a następnym razem podłóż sobie poduszkę pod pupkę, bo jeszcze sobie odcisków narobisz hehehehe
OdpowiedzUsuńacha i uważaj na spadające liście, bo jeszcze się zaplączesz, a ja daleko i Cię nie wyplątam :D
:D
OdpowiedzUsuńJak u Dulskich- spacer wokół stołu na Kopiec Kościuszki :)
Pięknie, godzinę w pedałach, brawo! :P
OdpowiedzUsuńJestem dumna, baaaaardzo! :-):-):-******
OdpowiedzUsuńA jak Z
Nazwijmy rzecz po imieniu: rowerzysta z petem jest po prostu niezdrowy :)
OdpowiedzUsuń...ale z petem???
OdpowiedzUsuńUff, a juz myślałam, że ty tak naprawdę :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze podpuszczasz czytelnika, budujesz napięcie żeby na koniec to co miało być oczywiste czymś nowym się stało...BRAVO, BRAVO do tego odczuwalne humorystyczne czasem ironiczne spojrzenie na rzeczywistość stanowi dopełnienie wypełniacza moich zmysłów.
OdpowiedzUsuńMocno ściskam, czule całuję, nieustannie myślę
KG+4
Wieeeedziałam , wszyscy widzieli że dybiesz na moje życie. Omal nie udusiłam się ze śmiechu - szczególnie w FINALE. Mirabell, o Twojej boskości nieraz pisałam i powtarzać się nie będę - bez względu na pozycję - buziaki mocne - Jola W.
OdpowiedzUsuń... a z petem by się nie dało , bo by Ci zgasł ( z taką prędkością ?) .... ponawiam uściski - Jola W.
OdpowiedzUsuńCo tam pet... liczy się determinacja:-)
OdpowiedzUsuń