Za oknem wiatr kładł krzaczki na chodniki, ziąb przyginał grzbiety przechodniów do ziemi. Śnieg sypał niemiłosiernie - to akurat chyba z innej bajki, ale w końcu trzy stopnie mogą zmylić człowieka.
Mirabelka nie mogła wywinąć się z kołdry. Zawinięta jak w dywan, przeturlała się na skraj łóżka. Para leciała jej z nosa, z ust wydobywał się warkot i odór - z tym odorem nie przesadzajmy, ale klimat jak z Egzorcysty.
- Czemu nie zamknąłeś okna? - wysyczała Mirabelka, wbijając dwa nagie miecze źrenic w Mżonka.
- Ja lecę do fabryki! Pamiętaj o komisji i nie daj się! – odpowiedział na odchodne Mżonek. – Klimat już masz! - dodał, a zabłąkana zdrowaśka pobiegła za nim po schodach.
- Tylko spokojnie, najpierw dzieci do szkół. Jeszcze zdążę się nakręcić – zawyła do mglistego poranka w mglistej rzeczywistości Mirabelka.
Nastawiona na burzę z piorunami, tudzież inne mordobicie, stawiła się w placówce Za wszelką ceną Upodlić i Sponiewierać w skrócie ZUS. W oczekiwaniu na emisję czeskiego serialu, budziła w pamięci wszystkie pierwotne instynkty. Gdy przyszła jej kolej, wychyliła się zza węgła. Podstępna agentka wrogich służb orzeczniczych siedziała przykuta do biurka.
- Dzień dobry! – przywitała się Mirabelka, co miało znaczyć "A niech was wszyscy diabli!"
- Dzień dobry! – odpowiedziała miękko agentka.
Prawdopodobnie orzecznicy, pod wpływem nacisków z góry, choć bardziej prawdopodobne, że z dołu, zaczęli kontrolować zwieracze, gdyż ta jednostka była pierwszą, która odpowiedziała Mirabelce na przywitanie.
Agentka zaczęła od serii znajomych Mirabelce pytań. Ta odpowiadała rzeczowo, acz zimno na wszystkie. Potem przyszła kolej na badanie. Po ostatnim skręceniu przez orzecznika mirabelkowej kostki, była gotowa na wszystko. Czyli miała przygotowaną dwudziestostronnicową listę wymyślnych obelg, którymi to miała, prosto w twarz, zaatakować agentkę.
Kolano nabrało wody w usta, Tfu! w szczelinę w stawie, pomnażając swoją objętość dwukrotnie. Zupełnie jak gumowy balonik wypełniony wodą, który z wielką radochą dzieciaki wrzucają do tramwaju w lany poniedziałek. Zawsze to jakaś nadzieja, w końcu może Mirabelka nie umrze na pustyni z pragnienia, mając wodę w kolanie. Ale jakiej pustyni! - przecież tu o badaniu.
Orzecznicze ręce, które leczą, zbliżyły się do mirabelkowego kolana, ale o dziwo nawet nie osiadły na nim. Cofnęły się do rękawów i razem z agentką powróciły do biurka. – A to ci sprytny unik – pomyślała Mirabelka, rozpatrując również, czy aby agentka nie została zaatakowana hipnozą progresywną przez wcześniejszych pacjentów.
- Czy Pani się rehabilituje? – zapytała spokojnie agentka siadając za biurkiem.
- W ogóle to tak. To trzecia rehabilitacja, ale teraz mam przerwę, bo mam stan zapalny – chaotycznie odpowiedziała wytrącona zupełnie z równowagi Mirabelka.
- Niech się Pani nie martwi, wszystko jeszcze będzie dobrze – pocieszyła ją agentka przecież wrogich służb orzeczniczych.
- Ale o co kaman? No jakże to tak! - z niedowierzaniem Mirableka zassała się zadem w kozetkę i jeszcze przez chwilę nie mogła ruszyć z miejsca.
- Nie wnoszę uwag – zadała cios agentka, prosto w zlodowaciałe serce Mirabelki.
- Cholera jasna! - ostatkiem sił Mirabelka dokonała autoreanimacji.
Przecież ten cały pierdolnik, znaczy się placówka o dźwięcznej nazwie Za wszelką cenę Upodlić i Sponiewierać w skrócie ZUS, miał popaść w ruinę. Mirabelka miała wbić ostrze nienawiści centralnie weń. Wszystkie ich kliki w promieniu kilku przecznic wypie… (wypikajmy ozdobniki) w powietrze, na mróz, na ziąb okrutny. Co w efekcie wybebeszyłoby ich z punktu G, albo ostatecznie choć trochę się podrażnić i wyjść.
No ale z godnościom osobistom.
Hmm ...więc skomentuję to tak (uwaga bo tu poruszam wyobraźnię dodatkowo wspartą dość dobrą znajomoscią bohaterki niedoszłej afery). :)
OdpowiedzUsuńNabuzowana do granic możliwości (ciśnienie zapewne rozsadziło by ciśnieniomierz), pewnym, dziarskim (trójnogim) krokiem wparowała moja kochana wojwoniczka do gabinetu z ogromem rzeczy jakie to należałoby wyrzucić tym i owym, a tu...
ukazał się człowiek :)
Swoją drogą to spore szczęście, bo nie wiem czy wielu miało taką PRZYJEMNOŚĆ w ZUSie???!!!!
Też byłabym rozczarowana :) wiesz, bo mnie znasz... :)
Buziak Wojowniczko :):):):)
A jak Z
P.S. Właśnie się uśmiałam jak przypomniałam sobie równie wojowniczą Twoją postawę, jak chciałaś "rzucić" się na kierowcę autobusu pewnej linii nocnej (gdy się nie zatrzymał na przystanku tylko spory kawałek za nim, bo nikt na Pana nie "zamachał")
"A Panu to trzeba racę wystrzelić by się Pan zatrzymał???" :)
Juz nie wspomnę o tym,że w tym nocnym to się działo a działo - pamiętna podróż :)
:):):):):):) cmok - musiałam o tym napisać :):):):)
Hahaha, przypomniałaś mi o tej racy i śmieję się jak głupia ;)))) Teraz pewnie lałabym go kulą ;)
UsuńHahahahahahahahahahaha :) widzę to!!!!!!!! :):):):)
UsuńA jak Z
Ale trzeba dodać, że Mirabelka jest oazą spokoju!!!! Bo wyszłam na furiatkę.
UsuńAbsolutnie!!!! Jesteś jak najbardziej oazą spokoju :):):) dlatego gdy budzisz w sobie wojownika to ... :) to znaczy,że sytuacja tego wymaga :):):):):):)
Usuń:*:*:*
P.S. Wojownik w sprawach ważnych, słusznych! W obronie tego co cenisz i kochasz :):):):)
Nie kochałam kierowcy autobusu! ;P
UsuńOj Śliwko Śliwko!!!!! Ale to była kategoria spraw słusznych!!!!!
UsuńA poza tym nie broniłas kierowcy, jego "napastowałaś"...!!! :):):):)
A jak Z
Bo mnie zmyliłaś! ;P
UsuńNie może być. To chyba było zastępstwo, albo.. nie pomyliłaś urzędów?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mogę otrząsnąć się z szoku....no właśnie nie!
UsuńNo hej
OdpowiedzUsuńczyli jest ok ;)))))
okej :) Ale jakim kosztem ;P
UsuńOt i cały misterny plan w p...u !!!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!!! :)
UsuńA mogło być tak dramatycznie i pięknie ;P
Tyle przygotowań!! Prób!! Z publicznością i bez!! Tyle korekt scenariusza.....rozumiem....współczuję :P
UsuńPół nocy nie spałam, stawiając pomiędzy obelgami przecinki ;P
UsuńCos nie mozesz utrafic w orzecznika, bo kiedy idziesz obolala i pokorna, trafiasz na sadyste, ktory chce urwac Ci noge. Te chora. Kiedy jednak nakrecisz sie, nauczysz na pamiec kolekcji obelg, z bomba w kieszeni, celem roz***nia przybytku, trafiasz na czlowieka.
OdpowiedzUsuńTo jest dopiero pech!
:) Święta racja. Wychodzi na to, że zanim cokolwiek załatwię, muszę to wyklnąć na Amen ;P
UsuńMasz tę chorobę co ja, przenoszona drogą nastrojową - zaskakuje..
OdpowiedzUsuńZawsze, na cokolwiek się nastawię, wypina się na mnie - dlatego częściej mam myśli pesymistyczne i łączę się z najgorszą wersja - haha
Pozdrawiam - cieszę się, że się udało, chociaż pewnie wolałabyś nie mieć spotkania z tym Upodleniem w ZUS-ie?
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Faktycznie wolałabym w ogóle nie mieć z nimi do czynienia!
UsuńI rodzi się jeszcze pytanie: - Skąd tam się wziął Człowiek? ;)
Nie zajrzeli w papiery to i go przyjęlli ( człowieka ) haha :)
UsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
nie mialam przyjemnosci z Zusem i obym nie miala.., bo groza bije mimo dobrego zakonczenia:)
OdpowiedzUsuńNie chciałam straszyć, ale lepiej trzymaj się z daleka :)
UsuńTo ja, muszę się pochwalić, trafiam na ludzi w Zusie. I to bardzo miłych. Też za każdym razem jestem zszokowana. Cieszę się, że poszło tak łatwo :)
OdpowiedzUsuńWidocznie musisz chodzić wpłacać im swoje pieniążki, bo gdybyś chciała odebrać choćby grosz już nie byłoby tak miło. ;P
UsuńMirabelko, a czy Ty jesteś na pewno, na 100%, na gwarancję obligacji skarbowych pewna, że w ZUSie byłaś? ::))
OdpowiedzUsuńHmmmm, do teraz byłam pewna, ale wkradła się wątpliwość. :D
UsuńKrótko mówiąc: poznałaś ludzką twarz ZUSu :)
OdpowiedzUsuńNo to jednostka, którą poznałam, pewnie długo tam nie popracuje. W końcu ZUS ma raczej obitą gębę, a ta była całkiem przyjemna :)))
UsuńMyjcie się dziewczyny , bo nie znacie dnia ani godziny ... tylko ze zmienionym początkiem. No i widzisz łachudro i w ZUS-ie są ludzie ? Przyszła z chorym kolanem , a na zawał mogła zejść . Oj , Mirabell , życie Cię nie oszczędza miała być wojenka , a tu niby zwęcięstwo a człowiek nawet cieszyć się nie potrafi , bo niczego nie rozumie . A może to było po chińsku i źle zrozumiałaś ? Całuję kolanko Twoje pełne " dobroci" - przytulam - Jola W.
OdpowiedzUsuńNo mówię Ci, wszystko po polskiemu ;))) chińskie to miała tylko klapki ;P
UsuńBuziak Jolu, Ściskam :)
jestem wręcz zaskoczona, że Ci się udało odessać od kozetki :)))
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że zrobisz piorunujące wrażenie, na pani dochtór :)) poza tym nie dziwię się, że Cię nawet palcem nie tknęła, skoro aż wibrowałaś fliudami nienawiści, a piana z ust to Ci chyba kapała na kozetkę :))))
no, ale masz to za sobą i naprawdę cieszę się, że tak poszło. to chyba już tak jest, że jak się człowiek spodziewa najgorszego i ma przygotowana mowę tronową, to wszystko idzie gładko. mnie tez zaskoczył pan leśnik ;DDD
No to teraz na poważnie! I ja się cieszę, że to mam za sobą. I oby nigdy więcej!
Usuń:) Trzymaj się dzielna kobietko :*
Wow! Chyba mieli Cię już dość ;P.
OdpowiedzUsuńTak jak ja ich :)
Usuń