- Idealnie, wręcz idealnie – zamruczała Mirabelka z miną rozmarzonego kochanka.
Zapewnienie sobie atrakcji z książką i to w przestrzeni ciepłego łóżka, wydawało się planem idealnym na dzisiejszy wieczór. Oczywiście do momentu, gdy cały ten czar prysł wraz z nadejściem nieoczekiwanego gościa.
- Dzyń, dzyń! – zaskrzypiała szarpnięta klamka.
- Co za licho? – warknęła Mirabelka i podrywając się do pionu, wytarła ściekającą strużkę śliny rękawem.
- Mirabelka, musisz mi koniecznie pomóc! – znajomy głos sąsiadki Irenki wdarł się jak zwykle bez pukania, ale wyraźnie wzywał pomocy. - Kupiłam w Tesco kaczkę – oznajmiła dumnie Irenka – no i skubię ją od godziny – w tym momencie trochę jakby zrzedła jej mina.
- Trzeba było nie kupować żywej – zakwakała ostrzegawczo Mirabelka – no, ale w czym ja mogę pomóc?
- No, bo trzeba by ją teraz opalić, a nie mogę jej utrzymać nad gazem – wyraźnie rozpłakała się Irenka.
A, że Mirabelka jest otwarta na przeróżne, wymyślane przez panie starsze eksperymenta, no i skoro walczyła ostatnio z powodzią u sąsiadki Steni, postanowiła powalczyć i z drobiem sąsiadki Irenki.
Ma dziewczyna nerwy ze stali.
Na szczęście kaczka wydawała się być zupełnie martwa. Czyli ktoś zadbał już o to, żeby zabić nieszczęsną kaczkę na śmierć, ale również zadbał i o to, żeby przed dokonaniem tej niechybnej zbrodni utuczyć ją do rozmiarów indyka.
Utrzymanie indyka, wrrrrrróć! kaczki nad gazem okazało się faktycznie nie lada wyzwaniem.
- A właściwie po co ten kuper, może by go tak amputować? – zaczęła poddawać się Mirabelka, bo w procesie odkłaczania największy opór stawiał właśnie ten kuper.
- Ale ta kaczka ma być w całości! – oznajmiła rzeczy oczywiste pani Irenka.
- A nie można by jej tak coś wsadzić, tak żeby lepiej się obracała? – poddała genialny pomysł Mirabelka, mając już dosyć tej całej obróbki ze skrawaniem.
- No ale co, gdzie? – zaczęła standardową zgadywankę sąsiadka Irenka, opracowując w myślach sposób przyrządzenia farszu do drobiu.
- No jak to gdzie, w dupę! – odpowiedziała Mirabelka.
Ale gdy Mirabelka otrzymała wiadomość zwrotną w postaci Irenki wygrzebującej się zza lodówki i próbującej dojść do siebie, wdrożyła natychmiast swoją głupkowatą minę.
- Ja to głośno powiedziałam? – spytała przepełniona niepokojem Mirabelka, co automatycznie wzbudziło w niej nerwowy, choć ledwo słyszalny rechot.
Jednak Irenka z tą swoją zdziwiona miną, co tu gadać z resztą, bo z miną bezcenną, nie musiała już niczego odpowiadać.
- Ale, że w dziób, chciałam powiedzieć, że w dziób!
Ech, żeby to ona jeszcze na karku głowę miała.
Mirabelka zaobserwowała, nadciągające objawy chronicznej ptasiej grypy.
"- Ja to głośno powiedziałam? – spytała przepełniona niepokojem Mirabelka, co automatycznie wzbudziło w niej nerwowy, choć ledwo słyszalny rechot."
OdpowiedzUsuńszosta rano, a ja sie juz "zrechotalam"!
wesolego dnia
bp
Mirabelka z pewnością zostanie bohaterką, jak nie sąsiadek to moją!
OdpowiedzUsuń:) Pięknego dnia!
Moze podpowiedz pani Irence, ze sklepy oferuja tez nagie kaczki. Po co sie babina meczy z rozbieraniem jej z pierza? :)))
OdpowiedzUsuńMirabelka wprawiasz się z rozbieraniem, dobrze, że jej ubierać ponownie nie było trzeba _:)
OdpowiedzUsuńOd samego rana taki śmiech źle może dla mnie skończyć się wieczorem
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
I po coś otwierała???
OdpowiedzUsuńna drugi raz jak już się zakopiesz w ciepłym łóżeczku z książką.....nie wychodź!!!
za żadne skarby
udawaj że Ciebie nie ma :)
...czytam i czytam i tak do końca nie wiem czy Mirabelka zaaplikowała kaczuszce "azję" w kuper???
OdpowiedzUsuńMoże warto było ją wziąć pod skrzydło i do solarium zaprowadzić? Po 30 minutach zwęglone pióra powinny same odpaść.
OdpowiedzUsuńbrzmisz książkowo :)
OdpowiedzUsuńjednak dobrze, że to nie był indyk. mógł się ocknąć podczas tortur i was pokąsać :)
OdpowiedzUsuńPragnę powiadomić wszem i wobec , iż mój rechot nie był ledwo słyszalny ... poniosło echem cholera.Moja babcia do odpierzania kaczki używała żelazka ( usuwania tych najbardziej opornych piórek) - leciała po kaczce przez pergamin , piórka się kundliły , rozgrzewały i łatwiej odchodziły. Zastany tłuszcz kaczki mocniej trzyma "okrycie". Wskazane żelazko z duszą ( to sposób babci w końcu) - ale jabłuszka i majeranek też będą ? Pozdrowienia dla Pani Irenki i Twojej cierpliwości - buziaczki- Jola W.
OdpowiedzUsuńPs.dziękuję za wizytę.
Jolu! Moja babcia wylewała trochę denaturatu na żeliwną czy blaszaną śmietniczkę, zapalała i opalała dokładnie oskubanego już ptaka "od baby z rynku" (który chwilę wcześniej dreptał przywiązany sznurkiem do kuchennego stołu). Smród okropny. Jeden z trzech smrodów kuchennych mojego dzieciństwa. Dwa pozostałe to sprawianie zająca i patroszenie dzikiej kaczki. Wszyscy wiali. Wracali chętnie dopiero do stołu.
Usuńp.s. do Wszystkich
UsuńCzy ktoś zna łatwy przepis na gąskę. Mąż dzwonił, że upolował w Kauflandzie i muszę coś z nią zrobić wieczorem.
Znalazłam TU:
Usuńhttp://kuchennawyspasmakow.blogspot.com/2011/11/ges-swiateczna-agnieszki-kreglickiej.html
fajny dość prosty przepis. Brzmiał smakowicie.
To jakaś kaczka dziwaczka skoro miała rozmiary indyka:-)
OdpowiedzUsuńMoże to był indyk Euzebiusza?
OdpowiedzUsuńMirabelko, porażka logistyczna na całej linii gdyż i otóż do opalenia takiego gada bierze się dekarski palnik gazowy, sadza gada na metalowym, obracanym taborecie, odpala palnik z taboretu robi się karuzelę i fruuuuu poszło z dymem, co niepotrzebne w postaci kłaczków i innych okolicznych przedmiotów, następnie zmienia się pozycje gadowi, no co by część zezwłoka na którym siedział tez opalić i czynność powtarzamy. W tak oto prosty sposób opala się kaczkę :)
OdpowiedzUsuńMirabelkę szaleńczo cieszą Wasze komentarze. :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :*