z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Paradoks (z cyklu opowieści dziwnej treści)

Jesień już dawno przekwitła, teraz miliony białej szarańczy uderzały o ziemię oblepiając wszystko w koło, a wiatr wyrywał drzewa i zęby z korzeniami.
Właściwie ostatni normalny bałwan musiałby zwariować, żeby wyrzucić Mirabelkę z domu... tak też myślała, wgapiając się przez szybę okna, do czasu, gdy kochanym jej dziatkom zachciało się naleśników. Ponieważ dzieci swoje bezgranicznie uwielbia, twierdząc, że posiadają tylko jedną, ale podstawową wadę, że chce im się codziennie jeść, zmuszona była spełnić ich życzenie. Ale niewdzięczna lodówka, jak to z niewdzięcznymi lodówkami bywa, zawierała ilości mleka w przeliczeniu na krople i to tylko te do kawy, więc po ilości hurtowe, Mirabelka musiała udać się do sklepu.
Niestety o tej porze, sklepiki przydomowe chodzą już spać i w sklepowych pieleszach ciumkają sobie mleczko prosto z cycowego regału, tak więc Mirabelka zmuszona była udać się do oddalonej o minut parę, jeszcze czynnej Biedronki.
Do takich wyczynów bardzo przydatne zawsze okazywało się auto, postanowiła więc nie zmieniać przyzwyczajeń.
No może przez oblodzenie nawierzchni płaskich-nierównych, auto zaczęło wykazywać chęci zboczenia gdziekolwiek, ale przy zachowaniu należytej czujności, Mirabelce udało się jakoś zmusić je do parcia do przodu. Jednak jak się okazało, nie wszyscy potrafili opanować tę sztukę, bo gdy pokrętna osobowość Śnieżynki... tfu! śnieżycy, postawiła przed Mirabelką, a właściwie oko w oko z jej autem innego uczestnika ruchu, Mirabelka zadrżała na zaworach. Był nawet taki moment, że pomyślała, iż w tym tańcu kryje się jakaś logika, ale był to jedynie moment, gdyż auto napastnika chciało cmoknąć ją w zderzak, a na takie pieszczoty Mirabelka z nikim się nie umawiała. Ponieważ i tak była zablokowana, postanowiła wysiąść z samochodu i przywitać się z najeźdźcą. W tym samym czasie z samochodu naprzeciw wysiadła Lejdi godna okładki jakiegoś kolorowego magazynu.
- Ale ja się spieszę! – ni stąd, ni zowąd wypaliła kobieta - Jestem stewardessą – dodała.
- Taaaa… stewardessą, chyba w Pekaesie - odpowiedziała zaskoczona tym wyznaniem Mirabelka. - Nawet gdyby była pani pilotem Concorda, to przy tej śnieżycy nigdzie już pani nie poleci. Ale może pani z łaski swojej wycofać auto? – Mirabelka powróciła do wątku właściwego.
Na te słowa Lejdi stanęła jak wryta, bezmyślnie zużywając tlen.
- Ale ja nie umiem cofać! – oznajmiła.
- Samochodzik tatusia? Trzymajcie mnie, nie wytrzymam. Blondynka! – rozpękła się Mirabelka, która na chwilę zapomniała, że od jakiegoś czasu walczy o uzyskanie blond odcienia.
- Nie prawda, jestem brunetką – oburzyła się pomówiona Lejdi i na dowód zdjęła martwego lisa z głowy.
- No i co teraz? Zobaczę głębię mądrości? Lepiej niech się pani ubierze, bo się pani od tego śniegu loki rozprostują.
- Ale ja chciałam skręcić w lewo... - rozpoczęła wizję lokalną Lejdi.
- Chyba w prawo? - próbowała nakierować ją Mirabelka.
- Nie, w moje lewo! – uparła się Lejdi. - No i jak skręcałam, to samochód mi uciekł...
- I co, nie mogła go pani dogonić? - Mirabelka zaskoczona teorią lewoskrętu, nie mogła wyjść z podziwu.
- To znaczy nie uciekł, tylko tak jakoś się poślizgnął – sprostowała zeznania Lejdi.
- Chciała pani powiedzieć wpadł w poślizg – podpowiedziała jasnowidząca Mirabelka, obserwując, że obraz nadal śnieży jak w Rubinie.
- O właśnie tak mu się zrobiło – podskoczyła zadowolona z siebie Lejdi.
W momencie, gdy opadała, tuż przed awaryjnym lądowaniem, jej nogi odziane w szpileczki rozjechały się w szpagacie. Dość szybko jednak pozbierała się i zaczęła otrzepywać piórka.
- Czy pani coś piła? – spytała się Mirabelka, nabierając dziwnych podejrzeń.
- Ja nic nie piłam, tylko soczek – odpowiedziała bez zastanowienia Lejdi, ale dość szybko naszło ją na dalsze zwierzenia - no może jedno piwko z koleżankami, ale jedno piwo to nie jest alkohol, prawda? – ściszyła nieco głos.
- Jasne, ale chyba tylko wtedy, gdy przyrządza je Panoramix – odpowiedziała wyprowadzona już z równowagi Mirabelka. - Zanim pani coś jeszcze powie, niech się pani najpierw zastanowi, pomyśli...
Choć z drugiej strony, Mirabelka nie powinna była popadać w przesadny optymizm.

Na całe szczęście w tym momencie jej oczom ukazał się radiowóz, a po chwili wyszedł z niego pękaty policjant dość żwawy w kroku.
- Co tu się dzieje? – zainteresował się policjant – I czemu pani blokuje wyjazd? – skierował swoje pytanie wprost do Lejdi.
- Bo ja... bo ja... no nie wiem – inteligentnie i wyczerpująco odpowiedziała Lejdi.
- A może, by pan zaprosił panią na małe dmuchanko? – zaproponowała policjantowi randkę w ciemno Mirabelka.
Pan policjant zrobił wielkie oczy, ale zlustrował Lejdi od góry do dołu i jakby nabrał rumieńców. A może to śnieg i szaleńczy wiatr sprawił, że ogorzała mu twarz, ale kto by to teraz sprawdzał.
- Panie władzo, pan okaże łaskę – zrobiła dzióbek Lejdi.
Chyba laskę, a może lizak, czy co tam solidny, rasowy policjant trzyma za paskiem w spodniach, pomyślała zdegustowana tym zdarzeniem Mirabelka.
- To ja się oddalę. Raczej nie będę już państwu potrzebna – oznajmiła Mirabelka i obróciła się na pięcie – na pewno pan aspirant sobie z panią świetnie poradzi – i poklepała go po ramieniu odchodząc do samochodu.

- Hmmm, a ja byłam z pieskiem, czy bez pieska? – zaczęła zastanawiać się Mirabelka manewrując obok pary białych gołąbków obsypanych śniegiem, z których jeden dmuchał, za to ten drugi wydawał się nie być wcale dmuchany.
Para buch, koła w ruch. Paradoks zimy?


24 komentarze:

  1. Zima zła, baby potykają się na reflektory, policjant w zadymce, jak u Barei. Miło pochichotać o 4,30 nad ranem, kiedy rozbawiony kot budzi mnie próbując otworzyć łapą raz prawe raz lewe moje "zpluszczone" mocno (jak pisał mistrz Redliński) oko. To po pierwsze. Po drugie: naleśniki można robić bez mleka (podobno bez jajek też, ale wtedy chyba musi być mleko) - masz już więc trzy warianty, na każdy stan spiżarni, w tym dwa alarmowe. Po trzecie: u nas na wsi w ślizgawicę po mleko wysyła się dzieci nastoletnie, a nie matki z cudownie ocalonym niedawno kolankiem. Poza tym istnieje jeszcze jedna forma pozyskiwania produktów spożywczych - wyłudzenie (tymczasowe) od pani Irenki i jej "grupy korzystającej z mirabelkowe klimatyzacji". Diabeł może przychodzić po należne mu dusze kiedy chce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrób z kota czapkę ;) no żeby drań budził Cię w samym środku nocy...nie do pomyślenia!
      O przedstawionej porze moje kochane sąsiadeczki przekręcają się na drugi boczek, no ni jak wydrzeć im mleko z lodówki. A Nastolata na świętą noc puścić? Toż to by mi browara kupił, a nie mleko ;))) A na wodzie to ja umiem tylko ziemniaki gotować ;)

      Usuń
  2. No i tak to trochę śniegu i gołoledzi dostarcza rozrywki, jakiej nie powstydziliby się twórcy najlepszych komedii. W końcu piwo to nie alkohol, jak mawia Andrzej Grabowski w jednym ze swoich skeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przed nami, w końcu jak co roku zima musi jeszcze zaskoczyć drogowców. :D
      A Pana Grabowskiego nie tylko takie żarty się trzymają ;)

      Usuń
  3. Mam dwie wątpliwości
    Po pierwsze czy zostałaś cmoknięta czy nie?
    Po drugie kto i po co dzwonił po policję, skoro obdarowywałyście się czułościami? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, w końcu nie zostałam cmoknięta, ani w oko, ani w zderzak ;)
      A policja objawiła się sama, razem z nawałem śniegu, no na władzę nie poradzę ;)

      Usuń
  4. :D Się zaczytałam do łez kilku a banan zaistniały na twarzy uniemożliwił mi picie kawy, ale już.
    "Uwielbiam" takie pańcie, cóż poradzić są wśród nas. Cofać nie potrafi, samochód jej ucieka, no i na pewno jest brunetką (ale nie żadna sztuczna inteligencja co to zafarbowała blond). I nie wiem czy władze przekonała że jedno piwo to nie alkohol ale wierze, że się porozumieli ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj pić przez słomkę, można by ją wetknąć tam gdzie banan ma ogonek ;)))

      Czy przekonała to nie wiem, ale na pewno wyciągnęła jeszcze jakiegoś asa z rękawa. Podobnież głupota jest płodna jak nikt ;)))

      Usuń
  5. Blondynce bez laski trafiło się dmuchanko - buhaha,:)
    Mirabelka masz szczęście do ludzi, którzy nawet i o najgorszym poranku rozbawiają Twoich czytelników, gorące pozdrowienia z wielkopolskiej krainy Cienia...
    Ps..
    A ta blondynka od lotów to czasem stewardesą od miotły nie była????
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pamiętasz taki stary serial Szpital na peryferiach? I słynny tam cytat: "Gdyby głupota miała skrzydła, latałaby pani jak gołębica" więc myślę, że ona jednak była stewardesą od latania ;)))
      I ja pozdrawiam ciepło, bo zimno ;)

      Usuń
    2. to u mnie w domu często powtarzany slogan ...pozdrawiam wieczornie:)

      Usuń
  6. Spotkalam podobna. Tlumaczyla mi, ze jesli wleje butelke wodki do wiadra z woda i wypije na raz cala zawartosc tegoz wiadra to jej sie procenty rozpuszcza i zadne dmuchanko nie wykryje, ze pila. Prawdopodobnie wlasnie probuje opatentowac ten pomysl :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzież to ona tą zawartość wiadra chciałaby zmieścić? Wyobraźnia moja skończyła się na litrze płynu ;-) Jakiż to człowiek ograniczony, a tu proszę taka kreatywność! ;-)

      Usuń
  7. Jaśku , nareszcie jesteś ... powiedział Pawlak do brata wracającego z Ameryki . Ufff, ale się obśmiałam , życie odzyskało sens. Mirabell , mojej psychice przywróciłaś równowagę.
    Nikt jeszcze nie wymyślił takiej nagrody , która zadość uczyniłaby Twoim wysiłkom ładowania się w niesamowite tarapaty. Wielbię Cię i nie jest to deklaracja matrymonialna, nie śmiałabym konkurować z Mżonkiem . Będę Cię czytać do grobowej deski i ... jeszcze dalej.
    Cieplutko otulam - Jola W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joluś, toś Ty moją równowagą jest :-) I jak tu nie kochać takiej oddanej fanki, mojej tfurczości!
      A myślisz, że w zaświatach siedzą w necie? Eeeeee, tam mają chyba śmichy chichy na okrągło i to bez tarapatów ;-)

      Pozdrawiam gorąco :-)

      Usuń
  8. Słowem... nawet Bareja nie wymyśliłby takiej zimy :)
    P.S.
    Podoba mi się tekst o białej szarańczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech...Bareja! On nie jedno wymyślił, a nawet obśmiał, klasyk to, nie da się z nim konkurować :-)

      Podoba mi się, że Ci się podoba ;-)

      Usuń
  9. ...O to ty Matka Polka jesteś i dla dobra dziećków w taką pogode po mleko ruszyłaś. Podziwiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla dobra dziećków i własnego obżarstwa (oj, ciiii...miałam nie mówić, że Mirabelka lubi sobie czasem pofolgować!) :-)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Mirabell , a gdzie Ty się podziewasz ? Lepisz pierogi i uszka, że leżysz wykończona po tych naleśnikach z serem ? Daj głos kobieto bo się zamartwiam . Życz mi zdrówka , a ja Tobie bo chyba zalegnę - nawet opary mi się skończyły - buziaczkuję - Jola W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu jestem, jestem, chyba nawet żywa, ale kto to wie? ;-) Ty się nie poddawaj, Zdrowiej!!!!!!!!!!! Kto mnie podniesie jak padnę? ;-)
      Buziaczki kochana :*

      Usuń
  11. No, trafic na taka latawice, kiedy sie chcialo "tylko po mleko", to rzeczywiscie pech! Ale, jak wiadomo, pechy lataja po ludziach, z ta jednak roznica, ze nie kazdy "ludz" potrafi tego pecha opisac tak, jak Mirabelka. A moze lepiej odczekaj w bigosie do odwilzy? Nie watpie, ze i w chacie cos Cie zainspiruje, aby blog nie ucierpial. ;)
    bp

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)