z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

piątek, 28 marca 2014

I kret ma pod górkę.

Marzec się kończy, a na blogu Mirabelki posucha.
Choć sama będąc na diecie pije na umór. Całe trzy litry płynów, w tym trzy litry wody źródlanej, czego od urodzenia nie znosi. Wolałaby ten przezroczysty trunek zamienić na aromatyczną czarną z kroplą mleka, ale nie ma przebacz, pić trzeba.

Wszyscy wiemy, że podnoszone do rangi sztuki żarty, przestały się jej imać i tym samym Mirabelka od jakiegoś czasu przestała rozpieszczać swoich czytelników. A, że wena upadła jak zamarznięty wróbel, to i przez zimę nie miała siły ulecieć.

Co by jednak czytacz nie czmychnął na inną cieplejszą grzędę, załaduje taczkę. W końcu, spokojne życie nadal jak poniewierało tak poniewiera.

No i o czym by tu? Może tak …

… w niedzielę wiosna rozebrała Mirabelkę nie tylko z ubrania, ale i ze złudzeń. A, że działka od ponad roku ugorem stała i sen z jej oczu spędzała, musiała Mirabelka przedsięwziąć pewne ostateczne kroki.

Rozpatrywała zaatakowanie działkowego trawnika bronią chemiczną, bądź zasypanie go żwirem, tudzież innym gruzem, jednak zrezygnowała z przemocy stawiając na pieszczotę, czyli ostre rżnięcie tępym nożem.

Z kosiarką, którą nabyła od Najświętszych drogą zaboru mienia , a oni wydobyli ją z samego piekła czyli spod balkonu, wyruszyła na podbój świata. Zgoła dalece innego niż okupywane przez zimę M3. Właściwie podjęła karkołomną próbę okiełznania natury.

Jak to w bajkach bywa, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, gdzieś hen daleko przed nią rozciągała się równina. Czyli czekała na nią iście krecia robota i 1000m2 górzystego terenu do skoszenia.

Ze wzrokiem powleczonym w pogardę i z piskiem w stawach, ruszyła do natarcia. Co jakiś czas wydawała opinie niekoniecznie przydatne do druku, ale zostawały one przyjęte bez większych zastrzeżeń i pokwitowane wyjątkową uległością zamieszkującej chaszcze gawiedzi.

Biedronki w popłochu gubiły kropki, pająki pruły swoje mozolnie tkane pajęczyny i zaczynały robić swetry na drutach, zaś krety z bolesnym zaparciem powracały do domków.

Mirabelka jak mangusta, z szaleństwem w oczach, gotowa na działania destrukcyjne powarkiwała w tempie maszyny - A niech się boją! – dogadywała. – I tak mam jeszcze w planach nasikać wam do norek.

Po kilku godzinach i skończonej robocie, wiszący na kolanach dysk wepchnęła na miejsce. Okrasiła jeszcze robotę – Kur*a mać! Wuala! Zrobione! W oryginale może było bez kur*a, ale przecież chodzi o emocje.

Teraz wydaje się być zadowolona. W końcu, pomimo braku przemocy tyłek wydaje się jakby bardziej zbity.

Oczywiście nie można tu nie wspomnieć o ogromnej pomocy Babci Najświętszej, która to, zrobiła przecinkę co większych krzaczorów i razem z bulwami cann, prawdopodobnie i zwłoki kretów do gruntu wkopała. Za co Mirabelka będzie Najświętszej dozgonnie wdzięczna i na stare lata, wprost ze szklanki, wodą będzie ją poić.

Teraz w trybie natychmiastowym Mirabelka opuszcza blogową scenę. Jutro walka z płotem. Potraktuje go cedrem. Czerwonobrązowy kolor będzie jak krew, pot i łzy zwrócony naturze do ziemi.



I co? Nie warto było nawet popcornu szykować?

10 komentarzy:

  1. Ha! Warto bylo:-)

    Całus Mirabello<3

    OdpowiedzUsuń
  2. warto było, ale nie zdążyłam nawet do mikrofalki podejść :))
    dobrze, że się rozruszałaś po zimowym zastoju, mózg przewietrzyłaś i nie tylko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mirabelko, ja tam Cię zawsze chętnie - warto!

    Uściski! I trzym się tej wiosny mocno. :)

    PS. Krteków nie strasz tak okrutnie - już Ty wiesz, co mam na myśli. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskoczona jestem i szczęśliwa, pojawiłaś się i to jako siostra moja w pracach polowych, w walce z kretem i nornicą, obie podobnie wysmagane wiosennym wiatrem, z pazurami czarnymi po wykopkach i wkopkach - ja oddawałam ziemi liatry, tojady i tawułki zakupione okazyjnie w Biedronce :) Cieszę się, że jesteś, i że rozsiewasz wiosnę!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko...koś te trawniczki, pamiętam o Tobie, choćbyś i pół roku nie pisała pamiętać będę :) Mirabelki się nie zapomina.....dziewczyna z sercem na dłoni.
    I wiesz....ja tam lubię tak się umęczyć na roli a potem paść bez życia
    całuje :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawiążę do wątku wody: nie napisałaś o efektach picia wody, zamiast kawy. Czy możesz napisać o skuteczności tej metody?

    OdpowiedzUsuń
  7. nO i zapomniałam o popcornie, walka z kretowiskiem wciągnęła mnie bez reszty , palce obgryzione do łokci krew sika po ścianach, ściagam ją do wiaderka i przesyłam, aby płot Twój uzyskał idealną barwę
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ, ależ, ależ czyżbyś otworzyła sezon prac ogródkowych?? Buuuu zaś trza będzie trawę kosić już wiem przez kogo, już wiem kto winny temu jest ooo!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. no właśnie moja droga, lanie Ci się należy!!
    milczeć tyle!!

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam na podorędziu solone orzeszki reklamowane przez znaną Panią Ewę i czytam sobie i Twoich mrożących krew w żyłach bojach. Sama wróciłam dopiero co wieczorkiem z "poligonu" , i co prawda żadnemu kretowi nie zrobiłam krzywdy ( mam więcej miłosierdzia w sercu) , to jednak dla chwastów i odrostów byłam bezlitosna. Jak dobrze że jesteś Mirabell i wreszcie wstawanie rano ma sens - buziolki od Jolki

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)