z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

czwartek, 3 stycznia 2013

A kałuża taka duża

Ja nie wiem czy ta czterdziestka mnie goni czy nie, ale od niedawna śledzę wyjątkowo uważnie zapiski na prywatnych zwojach.
Nie mówię, że od razu szykuję się w inny wymiar, a wszystko w jednej minucie przelatuje przed moimi oczami, bo jest to proces jakoby rozciągnięty w czasie.

Znalazła się kilka dni temu taka jedna zamarznięta kałuża w parku i grupka dzieci na łyżwach, by powołać do życia pewne wspomnienia.

I choć wydawać by się mogło, że tekst „wszystko kiedyś było prostsze” jest śmieszny, to już czyn społeczny taki jak zbiorowe złapanie się za szuflę i odśnieżenie boiska szkolnego pod lodowisko, jest już karkołomnym zadaniem.

Kiedyś wystarczyło wydzwonić strażaka w gotowości bojowej z nawodnioną rurą.
Albo i dozorca rurę rozwinął, bo odpowiednią ilość z metra szlaucha znalazł.
I wystarczyło mu tylko polać na zachętę, to i jemu po asfalcie polać się chciało.
A lodowisko na boisku było już jak ta lala.

No chyba, że jakiś nieposkromiony młody wandalista przeleciał się po nim nocą, zanim jeszcze skrzepło. Ale to jednostkowy wybryk, bo raczej nikt dzieciakom złośliwości nie czynił. Może i przeorał ten lód buciorami, ale zapewne jedynie z nieuwagi.

A potem łyżwy się brało i połowa okolicznej dziatwy do nocy na tym lodzie w ogromie radości wybijała sobie zęby. Bo nikt nie koczował przed telewizorem, ani żadnym innym elektronicznym ustrojstwem. Na 19-stą wróciło się na chwilę na Misia Uszatka, albo inną Pszczółkę Maję, no chyba że Biały Delfin Um leciał, to wszyscy rwali lód spod łyżew, by przez chwilę popływać z delfinami w większym akwenie, ale potem jeszcze szybszy powrót na wielką ślizgawę.

Każdy chciał być jak ta para łyżwiarzy Jayne Torvill i Christopher Dean,
... wygooglowałam sobie ich imiona i nazwiska, bo do tych wszystkich literek to ja już pamięci nie mam, ale że w fioletowych łaszkach byli to mi pamięć filmik odtworzyła ...
która to zasłynęła poruszającym wykonaniem tańca figurowego na lodzie do Boléra M. Ravela podczas Igrzysk w Sarajewie. I za ten występ otrzymali jednogłośnie od wszystkich sędziów ocenę 6.0 za walory artystyczne, a ode mnie to i po 10.0 taka to poruszona byłam.

I robiło się ósemki, jakieś wybryki tyłem, kółka pod prąd. A rodziciele wespół z innymi rodzicielami wspierali poczynania gawiedzi, może nawet pod prądem, ale nikt tego nie wiedział, nie rozliczał, wesoło było!

Cholera, ale teraz kto wie, czy rujnacja pamiętnego boiska szkolnego nie nastąpiła właśnie przez proceder obkładania go lodem, bo teraz nieużytkiem stoi.
Wygląda to tak jakby tiry zaorały asfalt, wszystkie wejścia zadrutowane i pilnuje go od czasu do czasu jakiś pitbul ze Straży Wiejskiej pod karą grzywny, albo i innego zaboru mienia.

2 komentarze:

  1. Ja z moim obecnym mężem (wtedy kolegą z VII D) jeździliśmy na łyżwach (osobno) po zamarzniętym stawku. Potem łokciem dzwoniłam do sąsiadów, żeby otworzyli mi kluczem drzwi - miałam takie zgrabiałe ręce. Na boisku też wylewano wodę i powstawało prawdziwe lodowisko tuż pod moimi oknami. To były czasy...bez straży miejskiej z bloczkami mandatowymi nad stawem i bez wodomierza w hydrancie przy boisku. Cudowne lata. Dzieciństwo w PRLu.

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)