Wybrał się więc dnia pewnego Mżonek z Dorastającym do dyplomowanego fryzjera. Mżonek - fryzura standard, tak samo jak poprzednio, za to Dorastający, celem konkretnego odwłosienia. Teraz, spokojne kiedyś dziecię, lata po chałupie, mruczy coś pod nosem, a burza wisi pod sufitem, aż żarówki się spinają. A mówiłam, że lepsza będzie darmowa usługa w salonie Zwariowane Nożyczki Madame Mirabell. Zupełnie nie rozumiem o co całe halo? Ja problemów nie mam! Włosy ręcznikiem czeszę i to cały zabieg z głową. No chyba, że faktycznie mam coś z głową, ale wtedy zupełnie inna specjalizacja musiałaby wkroczyć. No ale skoro wolał trzy dychy z włosami zostawić, niech się wścieka. Biorę to na miękko. I układam się i netbooka do kolan przytulam. Coś napiszę. Może do Was słowo, może w Fejsie pogmeram. Tu luknę - a ten szemrze! Tam stuknę, coś wcisnę - burczy nadąsany!
- Mam! Librus (elektroniczny dziennik) syna, zapewne mnie
nastroi. I nastroił!
- Do mnie, truchtem marsz! - nawołuję z drugiego pokoju.
- Co chcesz? – dopytuje chyba przez megafon.
- Nie będę się darła, masz przyjść! – kwestia setny raz
powtarzana przeze mnie.
- O matko święta, ale co się stało! – oburzony głos zamienia
się w lament.
- Nie jestem Twoją matką – zawsze mu tłumaczę, że w tej
kwestii jest sierotą. – Mówi się mamusia.
- To co szanowna mamusia chciała? – z ironiczną tonacją
brnie przed siebie.
- Możesz mi wytłumaczyć, co to za pała? – dopytuję.
- A taaaa. To z dyktanda. Wszyscy dostali – tłumaczy się
Dorastający.
- Mnie nie interesują wszyscy, tylko Ty - przekonuję zaparcie.
- Bo baba…
- Pani! – jak zwykle muszę go poprawiać.
- No Pani! Stawiała pały, jak ktoś zrobił pięć byków i
więcej – odpowiada.
- A Ty dziecko ile zrobiłeś? – drążę temat.
- Jaaaaa, tylko trzynaście, inni mieli więcej – I on myśli, że
rokuje?
- Mnie nie interesują inni – zaczynam się chyba powtarzać. –
Przecież nie miałeś nigdy pały z dyktanda.
- No to teraz mam – cieszy się Dorastający.
- No i co się tak szczerzysz? A jakie błędy zrobiłeś? – dopytuję.
- Ziemia z małej. I nie była to ziemia do kwiatków – przewiduje
chyba moje dalsze pytania.
- Ale to jest jeden błąd, a reszta? – przeliczyłam na szybko
w pamięci.
- No bo ta Ziemia była trzy razy, a reszta to przecinki –
tłumaczy się mądry pierworodny.
- A tych przecinków to za mało, czy za dużo? – naiwnie pytam.
- I jedno i drugie – I nie wiem już, czy to ironia, czy
fakt.
- Idź poczytaj zasady interpunkcji pierdoło!
No ale co zrobić, jak on zawsze, jak lawina na wydechu i
powietrza nie łyka. To niby skąd miał wiedzieć, gdzie przecinki stawiać? Sama wiem, że nie bardzo wiem.
- Jeszcze tu stoisz? Idź w pokoju.
I o włosach do wieczora, ani słowa.
Moja mama też zawsze powtarzała, jak w obronę z siostrami brałyśmy slogan, że inni też dostali złą ocenę, że ją inni nie obchodzą. :) Teraz widzę, że to chyba wszystkie mamy tak mają. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zarzekałam się, biłam w pierś, że wielu rzeczy mówić nie będę. A teraz jak dyktafon powtarzam słowo w słowo. Tylko lata były potrzebne, by zrozumieć, że w jej słowach mądrość była.
UsuńJajo nie zawsze jest mądrzejsze od kury ;)
:)
Moja pani od polskiego z podstawówki, z którą obecnie się przyjaźnię korespondencyjnie stwierdziła, że z tą interpunkcją nie jest tak jak jej się wydawało, czy raczej jak ją uczono. Zrozumiałam, że każdy powinien sobie stawiać co i gdzie chce (upraszczając). Ulżyło mi. Tylko,że te biedne dzieci MUSZĄ jakoś zdać maturę zanim zaczną się jak ja i moja pani wymądrzać....
OdpowiedzUsuńAno muszą.
UsuńA ja sama, czym więcej drążę w temacie, tym mniej wiem. Ja te przecinki słyszę przeważnie (w)trącone, bo właśnie tak mi pasują nie inaczej.
Ale rzecz sporna. Tylko lepiej niech się Dorastający nie wykłóca, dobrze wiemy, że z nauczycielem szczaw nie wygra.
:)
Chociaż o włosach się nie nasłuchałaś:D
OdpowiedzUsuńW salonie Mirabell, dnia następnego, do poprawek fryzjerskich jednak doszło.
UsuńNie jestem odporna zupełnie na tonacje w odcieniach żałości i bólu egzystencjonalnego. (trudne słowo) ;)