z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Deodorant

- Co tu tak je..ie?* - krzyknęła Mirabelka do Mżonka, próbując zlokalizować źródło fetoru.

- Tak jakby gównem daje – wchodząc do kuchni i nazywając rzeczy po imieniu próbował zgadywać Mżonek – może kot gdzieś nasrał?

- Jak kot, gdzie kot? Nie mieszaj w to Fijusia! – oburzyła się Mirabelka głaszcząc ciekawskiego podejrzanego po pleckach, który właśnie z miną Not guilty! czując zmowę, wolał ulotnić się z kuchni w poszukiwaniu psów i czwartego do pokera.

- To może coś wpadło pod szafkę? – spytał się Mżonek rzucając krzyżem na podłogę, ale z braku powierzchni do rozkrzyżowania rąk, zaległ jedynie na morsa.
Nie mylić z tymi śmiałkami co w zimę próbują na złość mamie odmrozić sobie jajka, płeć piękna chyba odmraża sobie uszy.

- Pfff, no wiesz? Przecież tam są cokoły – fuknęła Mirabelka zdmuchując tapetę z twarzy.

Sam pomysł wydawał się uwłaczać jej pozycji perfekcyjnej Pani domu. Przecież nigdy nie podmiata pod szafki, ma do tego inne oprzyrządowanie, znaczy się zmiotkę i szufelkę, ze sprzętów ssących, odkurzacz, no i przecież te cokoły.

- No i co ja poradzę jak wali jak z pieluchy – nie odpuszczał Mżonek.

Mirabelka wyszła na chwilę z kuchni zaczerpnąć świeżego powietrza, przypadkowo wstępując do dziecięcego pokoju. Dorastający może faktycznie od paru godzin siedział przykuty do kompa, jak Prometeusz do skały, ale wizja lokalna nie pomogła ustalić sprawcy, gdyż Dorastający nie był (ku zdziwieniu Mirabelki) umeblowany w pampersa.

- To coś, ulatnia się spod zlewu! – zawołał Mirabelkę do siebie Mżonek.

- Pewnie to z rur i od sąsiada tak zajeżdża – oznajmiła Mirabelka nurkując do szafki pod zlewem, co przyprawiło ją o zawrót głowy.

Wirujący obraz odsłonił rzeczy potworne. Za koszem na śmieci uśmiechała się do Mirabelki bezzębna istota, jakieś wyrostki wyciągały swoje macki w jej stronę, a cuchnęła tak okrutnie, że dworcowy szalet, po wizycie kloszarda raczącego się resztkami od chińczyka, wydawał się być krainą wiecznych deozodyrujących dozowań.

- Kartofel! – krzyknęła Mirabelka do Mżonka.

- Ja ciebie nie obrażam – nie potrafił przyjąć krytyki Mżonek.

- Oj! Kartofel, że pyra, grula, no ziemniak zgnił sobie.

- To tylko ziemniak? – rozczarował się Mżonek licząc, że napotka jednak rozkładającego się sąsiada, który notorycznie zastawia mu garaż.

Tylko i aż.

* W miejsce kropek Ci co wrażliwsi mogą wstawić sobie literkę „dz”, a Ci bardziej hardkorowi literkę „b”, sens osiągną ten sam.

21 komentarzy:

  1. Leze na podłodze i sie zapowietrzam.....ZE SMIECHU :):):) to,że Was znam + wyobraznia tworzy mi przed oczami taaaaaaki filmik,ze gdybym mogła wrzucilabym go na YouTube :):)
    Koooffam!
    A jak Z
    P.S. Chyba sie posikalam Hahahaha....i mam debilny skurcz na twarzy - jak sie go pozbyc,bo musze spac ;) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maseczka z ziemniczków, ale koniecznie świeżych. :-)
      buziaki :-*

      Usuń
    2. Podpisuję się pod komentarzem A jak Z :))))
      mam dość bogatą wyobraźnię, a czytałam Cię jeszcze w komórze jadąc do pracy, więc ze śmiechu zarzuciło mnie na krawężnik :)))
      Pozdrawiam :)))

      Usuń
    3. O matko!!! Mirabelka nie może stać się źródłem wypadku. Może nagrać Ci audiobooka? ;)))
      Pozdrawiam i miłego dnia we pracy :)

      Usuń
    4. Kochana genialny pomysł!!!!!
      poproszę o audiobooka :)))))
      koniecznie!!

      Usuń
    5. A dziekuję za radę!! Sama sobie taką zrób ;) juz wole ten skurcz!!!! ;)

      A jak Z

      Usuń
    6. A z ogórków to sobie robią, ziemniak wydaje Ci się mniej dostojny? ;)))

      Usuń
    7. Julka, to był tylko projekt ;) a ty już chcesz, żeby wdrażać go w życie! A pozwolenia, certyfikaty, umiejętność wydobycia z literek dźwięku i sam zapis?

      Przerasta mnie ;))))

      Usuń
  2. ...fetor ziemniaka w rozkładzie jest powalający, jednak i tak przebija go cukinia, dwa tygodnie wietrzenia murowane, blee...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam jeszcze kiedyś wątpliwą przyjemność z dynią. Skubana gniła od d..y strony, z frontu nic nie było widać. Przez kilka dni szukałam źródła rozkładu.
      Fuj...

      Usuń
  3. ha ha :)... Współczuję jednak :), a i gratuluję nosa :D...! hi hi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorę współczucie na klatę. ;) Myślę, że nawet szczątkowy węch wytropiłby zgniliznę wcześniej czy później. ;)))

      Usuń
  4. rozkładający się sąsiad zajeżdża jak cały kopiec ziemniaków :)) dlatego mieliście szczęście ;)
    nic chyba nie pobije konserwy mięsnej, którą mimo, że była w terminie wywaliło w szafce. to nie był fetor mięsa, tylko konserwantów, dlatego pewnie nie wymagała (teoretycznie) przechowywania w lodówce. wietrzenia i mycia starczyło na tydzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście kuchnia jak i szafki mają ograniczoną powierzchnię.
      I przyszło w końcu docenić mały metraż :)

      A może to była jakaś bomba biologiczna? ;D

      Usuń
  5. Oj Mirabell , ja wczoraj robiłam " porządek" w naszej lodówce i niby nic znalazłam kawałeczek starych drożdży . Nie na darmo mówią, nie ruszaj gówna ... no i zaśmierdziało . Wyrzuciłam , wymyłam , wywietrzyłam a jeszcze przez pół dnia domownicy dziwnie na mnie patrzyli ... a ja ... tylko sprzątałam .. Buziaczki - Jola W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A byłaś tak blisko, żeby dać im drugie życie. :)

      :*

      Usuń
    2. Nie , zdalnie wywaliłam na zbity pysk i pamiętam ten smród do dziś. Ale przyznaję że surowe zgniłe kartofelki są " lepsze" .
      Buźka - Jola W.

      Usuń
  6. Oj miałam historią z warzywem, ale już nie wiem jakie to było warzywo. Sprzątam sobie za szafką pod zlewem, sięgam, gdzie wzrok nie sięga i czuję...coś kudłatego...drę się wwniebogłosy, nabijam guza na czole, myślałam, że to mysz...a to ino warzywo jakieś postanowiło włoski zapuścić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam własną opowieść o kalarepie, która stoczyła się z ustawionej martwej natury i ukryła za nogą antycznej szafy. Moje podejrzenie padło na łakome dzieci i natychmiast zapomniałam o fakcie. Wyjechałam na plener. Lato upalne jak w Toskanii. Niewyobrażalny smród. Eks mąż po dwóch tygodniach nieświadom niczego był bliski zrywania desek z podłogi w poszukiwaniu truchła lub wezwania policji celem sprawdzenia wersji upośledzonego syna sąsiadów, który rozpowiadał na podwórku, że siostra (również upośledzona) zabiła ojca. Sąsiad leżał po udarze, zwalony kolejną panieńską ciążą córki i chłopak dosłownie zrozumiał słowa złorzeczącej mamusi. Sytuację uratowało moje nagłe olśnienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thuja mój ziemniak zbladł właśnie w oczach Twojej kalarepki ;))) Ukłony :*

      Usuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)