Rodzina wyprawiona, każdy w stronę swoich obowiązków. Mirabelka w kreacji z flaneli, kontrolowała aurę zaokienną. Od rana niebo olewało wszystkich niemiłosiernie. Jednak, gdy koło południa zaczęło świtać, Mirabelka za cel wyprawy wzięła sobie oddalony o kilkadziesiąt kałuż sklep. Wdrożyła wszystkie niezbędne procedury z gumiakami włącznie i z lejącą nutką optymizmu opuściła swój ciepły grajdołek. Całą drogę deszcz cmokał ją w czoło i na jej na kalosze. Widocznie zaparowane szyby zamgliły częściowo obraz świetlanego poranka. Reszta to już tylko formalność. Gdy Mirabelka dotarła do celu podróży, załączając rentgena przeszyła zamknięte drzwi wzrokiem. Konsekwentnie mogłaby zostać w tej pozie, gdyby nie pewien chwiejny jegomość, który wyjrzał zza jej pleców z miną zapchlonego spaniela. Mirabelka otworzyła oczy naprawdę szeroko. Delikwent, z wyjątkową elastycznością twarzy, ustabilizował brwi i szargając dobre imię wszystkich okolicznych filii do piątego pokolenia wstecz, odrzekł, że przez te syny od kury, nie może zakupić lekarstwa na zwiotczenie mięśni, a jest mu ono niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. Gdyby jednak Mirabelka dołożyła się do interesu, wpłynęłaby pośrednio na poprawę jego samopoczucia, które to można by uleczyć w znajdującej się opodal placówce udostępnionej 24h(a), tylko, że na ten moment i na taką renomowaną placówkę, zbrakło mu nominału. Mirabelka odpowiedziawszy, że nie wzięła ze sobą portfela, a było takie podejrzenie, że może już go nie mieć, albo za chwilę się to stanie, gdyż w oddali słychać było jęki kamratów pozostawionych w podobnej sytuacji co jej rozmówca, sięgnęła do kieszeni. Z brzdęku monet odliczyła całe dwa złote. Ponieważ bariera językowa uniemożliwiła dłuższą konwersację, postanowiła oddalić się pospiesznie.
- Jesteś wielka Królowo! - usłyszała pean na odejście.
Na zewnątrz jej ulżyło, a w duszy machnęła ręką. A może odwrotnie?
Lecz na widok swojego odbicia w kałuży stwierdziła, że nastroszony jeżyk na głowie mógł spokojnie wyglądać jak korona i że faktycznie coś wypacza jej wielkość bioder.
Cudowności moje , a masz Ty lekarstwo na bóle brzucha ? Obśmiałam się jak norka.
OdpowiedzUsuńA ja Ci koronę oddaję za darmo , nie musisz mi wciskać 2 złotych. Dla mnie jesteś dożywotnią KRÓLOWĄ oddawania szarej rzeczywistości w komiczny sposób. Widzę to oczami Twoimi bardzo wyraźnie , jakbym tam była z Tobą i przeżywała grozę chwili. Jesteś najlepsza - ściskam serdecznie - Jola W.
Dziękuję Ci Jolu, ale nie wynoś mnie na tron, jam błazen tylko. :) I przykro mi, ale nic na brzuchowe boleści nie mam. Jedyna babcina recepta jaką znam, to napar z kobylaku. Kobylak jeśli nie znasz, to takie zielsko co rośnie na łąkach, a podobne jest do kwitnącego szczawiu. I napar! Tego się stanowczo nie pali.
UsuńPozdrawiam :*
Dzięki , a już myślałam że zajaram ? Mirabell, może błazen ale z klasą . Wielu tej klasy brakuje. Ściskam i przyduszam - Jola W.
UsuńMirabelka byla uprzejma wielkodusznosc swa okazac, choc pewnie sama nie doswiadczyla smiertelnego pragnienie w dniu PO. A pragnienie takie zabic nawet moze, bo zycie pijaka wesole wcale nie jest.
OdpowiedzUsuńOj nie jest! I nie będę się chwalić, że wiem co to pragnienie "po", tylko, że jeśli już mnie dopadnie to podłączam się pod kran, bo klina raczej bym nie zniesła. ;)
Usuń:)) Jak to dobrze, że to przeżyłaś i opisałaś, bo mogłam się pośmiać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się cieszysz, a jeszcze bardziej, że przeżyłam to spotkanie bliskiego stopnia :)
UsuńNa moja wyobraźnię najbardziej jednak zadziałała próba ustabilizowania brwi przez przyszłego poddanego :)))))
OdpowiedzUsuńzaplułam się :D
A Królowo.....mogę prosić o uśmiech w stronę wschodnich rubieży? :))))
A juści Niewiasto!
UsuńGębę moją...wrrrróć, Lico moje, w szczery uśmiech odziane, ku Tobie kieruję. :)))
Opromienił mnie Twój cudny uśmiech :))))
UsuńDziękuję :))))
Bardzo dobry tekst!
OdpowiedzUsuńJa z tych, co tez zawsze dają kaskę... A podobno nie można ryby, tylko wędkę...
Bardzo dziękuję. :)
UsuńWidocznie my z tych mniej odważnych.
Ale pokażcie mi taką, która by odmówiła narażając swoje rysy twarzy. ;)))
A poza tym on przeca nie głodny był, a tylko niedopity. ;P
ja też bym chciała zakosztować tego na zwiotczenie mięśni, może mi to załatwisz, tak po znajomości :)
OdpowiedzUsuńdopłacę nawet, żeby na berło wystarczyło :)) i padam czołem na glebę, gnąc członki me w ukłonach.
kurcze taka joga to dawno mi nie wyszła ;))
No jak się uprzesz to ja Cię z kolegami umówię. :)
UsuńAle Ty się tak nie wyginaj bo Ci tak zostanie i kto Cię podniesie? ;)))) Wtedy może już nawet zwiotczacz nie pomóc ;)
to wtedy zafundujesz mi, O Boska !, usztywniacz jakiś :)
Usuńi lepiej mnie nie umawiaj, bo się obawiam, że nie dam rady odnaleźć właściwego położenia brwi na twarzy ;)
:)))))) :*
UsuńCzasami warto się skłonić, żeby usłyszeć taki komplement - królowo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Jakoś ta Królowa mi nie podchodzi, no może pod gardło jedynie ;)
UsuńAsiu, nie mogę otworzyć Twojego posta PRAWA AUTORSKIE, coś się chyba spsiuło, albo ja nie umiem :(
UsuńDodam tylko, że owy kamrat powinien wypić Twoje zdrowie!!!!
UsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
znowu zong- mój, to miało być dodane w bocznym panelu, już jest ok. dziękuję
OdpowiedzUsuńhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
...o a za więcej kasy, to nawet cesarzową by cię okrzyknęli...
OdpowiedzUsuńno, widać poczucie humoru w tym ostatnim fragmencie o wypaczaniu. aż się uśmiechnąłem :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Ha, ja kiedyś zostałem "królem złotym" za 90 groszy! :)
OdpowiedzUsuństawka idzie w dół :)) kto da mniej? :))
UsuńPięknie to opisałaś, Królowo! Jednego nie rozumiem - skoro się już złożyłaś na butelkę, dlaczego odeszłaś o suchym pysku? Lufa z rana jak śmietana!!!
OdpowiedzUsuńBom głupia i płochliwa. ;) Bałam się o równowagę, a w szczególności równowagę psychiczną ;)
UsuńTeraz jako królowa zupełnie inaczej bym to zagrała :)