Mirabelka pogrążyła się w milczeniu jak w lodowatym przeręblu, (a może w „przerębli”, słowniczek-podkreślaczek kłóci się ze mną, w końcu to on czy ona?), a może ostatnio zabrakło momentów przełomowych i ważnych. Bierze za to czynny udział w realu oszalałym szaro-burą codziennością faktów zupełnie nieistotnych. Chwilowo zbrzydło jej wszystko co systematycznie dostarcza rozczarowań. Tak więc przestała zapisywać marginesy z bolesnym wyrazem twarzy. O ironio! Bo czyż można mieć w spojrzeniu coś czego nie da się opisać?
Co za tym idzie przestała dostarczać zbędnych śmichów-chichów. Ale i bez tego świat kręci się swoim torem. Nie rozstępują się szyny tramwajowe, komunikacja miejska działa jak do tej pory. Z tęsknoty za Mirabelką nie wezbrały łzawe rzeki, dzięki temu nie odnotowano również lokalnych podtopień. W domach cisza, spokój, żadnych tam kłótni małżeńskich i media nie podają nic o dodatkowej wycince lasów z powodu wzmożonego zapotrzebowania na pozwy rozwodowe. Nie zaobserwowano masowo popełnianych samobójstw, zrywów Uraaaaa!, ani dławiącej apatii społeczeństwa. I niebo nadal bezkresne z racji patetycznych wschodów i zachodów słońca następujących jeden po drugim. Względny ład i porządek.
No dobrze, łże! A może tylko zapomniała górnolotnie wspomnieć, że zmieniła nieco ostatnie statystyki bywania tam i ówdzie. W końcu z psiapsiółą A jak Z poszła na żywioł i peszyły się z pozycji balkonu w Stodole na koncercie M.Peszek. Żadna tam słoma czy siano, jak na klimaty stodół przystało. Prawdziwy koncert. Było lepiej niż fajnie.
Wydoiły potem na znak (s)pokoju dzban piwska i nie miało to miejsca w oborze, choć lokal mógłby zmylić niejednego. Kultura pełną gębą na miejscu, nie na wynos. Mżonek, odchamione, lekko zmaltretowane towary, po domach rozwiózł, by nie szlajały się po mieście narażając na kontakty mniej lub bardziej przypadkowe. Grzeczne dziewczynki, choć ból głowy następnego ranka może troszkę mniej przyzwoity.
Tylko, że czas relaksu ulotnił się nader szybko. Nie szuka dziury w całym, przystosowana do otoczenia czeka jak kania na deszcz, a może jak bałwan na przymrozki. To się nazywa adrenalina tłumiona. Co do adrenaliny, to zaliczyła też jazdę metrem. I pewnie dla niektórych nic w tym dziwnego, szczególnie, że mieszka w prawie dwumilionowym mieście, tylko, że Mirabelce potrzebne są widoki, żeby mogła się określić. Zapakowanie Mirabelki w szczelnie zamknięte pudełko, co by nie pisać w trumnę, nieco ją onieśmiela. Od lat sumiennie gardzi przejściami podziemnymi, a co dopiero koleją podziemną, ale o tym kiedy indziej.
Słuchy krążą, że przygarbiona galopuje w te i nazad bez efektów akustycznych, a może przysypiają w niej stare reakcje wewnętrzne.
No ale w końcu, czy coś w tym złego, że życie
* - możecie przeczytać sobie - "łba", jeśli ktoś czuje, że się zgorszy.
Teraz antidotum na jej ewentualne zaburzenia umysłowe:
A wiecie, że kanapka z boczkiem posmarowana musztardą dijon nie jest już tucząca?
Mirabelka też tego nie wiem, ale ta myśl jest taka pokrzepiająca.
a jak się posmaruje kanapkę ze smalczykiem i skwareczkami tą musztardą, to też nie będzie już tucząca?... nawet jeśli do tego dzban piwska się wydoi?... :)
OdpowiedzUsuńEeeee, do smalczyku ze skwareczkami to cebulka! Obowiązkowo. A gdzież to, żeby z musztardą do tego podchodzić ;) A czy tuczące? Hmmm... różnie to mówią na mieście ;)
Usuńczytałam natomiast, że jak się do tego dołączy ogóreczek kiszony, to wszelkie kalorie niweluje w lot :)))))
Usuńnie wiem, gdzie to czytałam, no dobra może wymyśliłam, nieważne :) niby dlaczego człowiek ma sobie wiecznie odmawiać przyjemności :D
Mirabelka, bo ja myślałam, że to ta musztarda ma takie właściwości "odkaloriujące"... :)))))
UsuńPolly, to na pewno nie jest jakieś tam wymyślone tylko naukowo udowodnione... bo dobry kiszony ogóreczek nie jest zły, i nie posiada żadnych kalorii :))))
Taaaak ogóreczek kiszony nie jest zły, a nawet całkiem smaczniusi. :)
UsuńDaję mu całe 0! kilokalorii oczywiście.
a nawet - 10 :)))
UsuńNo i jak Peszek? Fajna pewnie :)
OdpowiedzUsuńPeszkowa jest fajnie zakręcona :)
Usuńa mozna bez boczku
OdpowiedzUsuńbo ja ten tego .... nie jadam
za to dijońską pasjami ;))
Eeee no jak bez boczku, jak on pachnący i świeżo upieczony?
UsuńNo ale jak mus to mus, niech Ci będzie z samą dijońską ;)
Kochana stękniłam się za tym Twoim pisaniem, nawet rytualne przemijanie ubierzesz w najlepsze ubranie... Pozdrawiam Ciebie i Twój prawy boczek z musztardą :)
OdpowiedzUsuńPs.
Koncertu Peszek to Ci zazdroszczę, z tej zazdrości w ogóka zdąyłam się zamienić patrzę,czytam i ze skórki się obieram
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Ooooo jak miło, ktoś stęsknił się za Mirabelką, nie powiem że po cichu nie liczyłam na jakieś szlochy na boczku ;P
UsuńKoncert to promocja ostatniej płyty, polecam nabycie. :) I nie zieleniej, do wiosny jeszcze zima przed nami ;)))
Mirabelka miej litośc i nie pisz mi tutaj o zimie, w paskudny nastrój zapędza mnie ta przepowiednia... Jakoś nie lubię grudnia i stycznia i tak myślę, że jak trochę zarosnę to zamienię się w misia brunatnego i wszystko co najgorsze to prześpię...
UsuńPozdrawiam
wiem, że jesteś mocno, mocno zajęta, ale czasami wiadomości to możesz chyba obejrzeć? u mnie wystąpiły podtopienia i to znaczne. na pampersy już nie wyrabiam :))))
OdpowiedzUsuńwitaj z tak zwanym powrotem, chlebem, boczkiem, salcesonem i musztarda witana :D
Oczywiście, że mogę, wszystko w swoim czasie ;) Pampersów nie mam, ale komunistyczną ligninę powinnam gdzieś znaleźć, jeśli taka potrzeba ;)
UsuńFajnie mnie witasz, bardzo mi miło, do tego zestawu to już chyba tylko zasmażki brakuje ;))))
i rurki z kremem :)))
Usuńbuziaki :****
nie uciekaj na długo, bo tenskniem :)
No jak to niepotrzebne śmichy chichy , u mnie pełne wiadro , życie straciło sens, tęsknię jak cholera za Twoimi wygłupami , życie boli i większego doła nie miałam od wieków. Ratuj Mirabell i powygłupiaj się choć troszkę - buziaczki - Twoja wielbicielka ( i Twojego niezaprzeczalnego talentu) - Jola W.
OdpowiedzUsuńMoja kochana Joleczko, pogoń to świństwo, znaczy deprechę pogoń. Ja od zakopywania dołów mam przyjaciół, stoją wiernie z łopatami i zakopują jak wpada mi do głowy pomysł, żeby tam wskoczyć, nawet wbrew mojej woli ;))) Nie dawaj się...mi też nie przychodzi ostatnio zbyt łatwo cieszyć ryjka, bo mi zwyczajnie zęby marzną. ;)
UsuńCałuję :* Przytulam :) i stanę z łopatą w gotowości, tylko daj mi szansę nabrać sił :)
Nabieraj , czekam cierpliwie i też przytulam dla nabrania sił - Jola W.
UsuńNa Peszek byłaś, mówisz... Dobijcie mnie...
OdpowiedzUsuńZazdrościsz, czy nie lubisz?
Usuń:)
No i tak szybko dobić, czy wybierzesz sobie jakiś ciekawy zestaw tortur?
No zazdroszczę.
UsuńTo poproszę rozrywanie kotami :)
:D Myślę, że dałoby się załatwić! ;P
UsuńNa Peszek i piwo bym poszła ochoczo! Fajnie Wam było! Do waszego metra nie wsiądę - i nawet nie chodzi o to, że mam klaustrofobię, dałabym radę, gdyby nie ostatnie relacje z pożaru w/w, a dokładnie fakt, że niczym okien nie dało się wybić....
OdpowiedzUsuńFajnie :)
UsuńCo do metra, to tylko zaciągnięta siłą, a i tak mdleję i panikuję, A jak Z, mogłaby coś o tym powiedzieć, ja nawet nie dam rady. Brrrrr na samą myśl słabnę. A ten pożar to nawet nie wiem, czy nie dokładnie tam gdzie wsiadałyśmy, ale nie będę sprawdzać, o nie!
W ogóle do nie tyje się od kanapki z boczkiem, ale to wszystko bierze się z powietrza:-)
OdpowiedzUsuńCaddi, jak Ty potrafisz podnieść człowieka na duchu! :) Ewentualne dodatkowe kilogramy zwalę na wdechy ;) No kamień z serca.
UsuńWiedziałam, że dzięki Wam pozbędę się szybko wyrzutów sumienia.
:D
Tak sobie myślę po przeczytaniu, lubię jak życie dooope urywa ( łeb to już w ogóle), ale głupio tak człowiek wygląda bez dooopy a bez łba to już w ogóle.
OdpowiedzUsuń;D!
Pewnie dlatego moja ...upa słusznych rozmiarów ;)))
Usuń:D