Mirabelka w godzinach szczytu wkroczyła na plac boju. Ku jej szaleńczej radości połowa miasta miała w tym momencie taki sam plan. Wrogów w Biedronce była już cała armia. Na ten widok dusza Mirabelki jęknęła, aż pospadały niektóre ceny z półek.
Pozbawiona złudzeń, co do szybkich zakupów, przełknęła wiązankę przekleństw usadowioną na końcu języka i ruszyła wartko na biedronkowe salony.
Szybkim krokiem mijała jałowe tereny regałów, by w finale dopaść tego odpowiedniego, czyli tego ze świeżym pieczywem. W koło żywej duszy.
Widocznie jakaś promocja wessała całe towarzystwo i pobiegli sprawdzić co w lodówkach piszczy. Mirabelka korzystając z sytuacji, wyciągnęła rękę w stronę świeżuchnych, okrąglutkich, posypanych ziarnem wszelakim bułeczek i już miała jedną chwycić jak gwiazdkę z nieba, gdy obraz rozmył się olejem ze śledzików, bo na drodze Mirabelki stanęła jak posąg PaniStarsza.
Widocznie przechodzący tuż obok ochroniarz, użył ukradkiem paralizatora, bo PaniStarsza znacząco zawiesiła się na dłuższą chwilę w bezruchu.
Po oględzinach awaryjności przeszkody i gdy paltocik tejże zaczął podchodzić pleśnią jak camembert, Mirabelka stwierdziła, że może zaistnieć możliwość, iż nie zdąży po Młodszego do szkoły. Za to narodziła się niecodzienna szansa, że Młodszy, jako dziecko pozbawione klucza u szyi, będzie wreszcie mógł skorzystać ze świetlicowych atrakcji i może je w końcu polubi.
Mirabelka miała właśnie zacząć majstrować przy rozruszniku PaniStarszej, gdy ta zmarszczyła brew. Właściwie parabola brwi, której pionową osią symetrii był nos, wpadła pomiędzy zamontowane fabrycznie worki pod oczami, a górna szczęka PaniStarszej osunęła się na brodę.
- Czy są pączki? – spytała ni stąd ni zowąd PaniStarsza, a górna jej szczęka załopotała jak flaga na wietrze.
- Nie widzę tu pączków – oznajmiła Mirabelka, obserwując kątem oka działania PaniiStarszej mieszającej już łapą w kajzerkach jak w bębnie maszyny losującej, do której przez pomyłkę wpadł guzik.
- Ta pani zabrała ostatniego pączka! - w jednej chwili PaniStarsza zmieniła się w powarkujące zombie, a przez megafon można było usłyszeć - Pączkowym skrytożercom mówimy stanowcze NIE!
Chmury przesłoniły sufit w Biedronce, czuć było wilgotny zapach nadciągającej ulewy. Choć żadne jezioro nie wylało, ani potok nie wezbrał, ale Mirabelka mogłaby przysiąc, że pstrąg na widok gwałtownej zmiany pogody wystawił głowę z niedomkniętej lodówki.
Mirabelka zaczęła przeszukiwać dane.
Ale przecież od jakiegoś czasu nie miała już parcia na słodycze. No chyba, że miała parcie po spożyciu zbyt dużej ilości błonnika, ale to już było parcie na zupełnie inną część ciała, więc to się w tym przypadku nie liczy.
W istocie próbowała opanować falę piany toczącą się z pyska, albo ruszyć do natarcia, bo przecież nikt nie będzie macał jej świeżuchnych bułeczek. Jednak Mirabelka przyciśnięta do regału poczuła się jak zrobiona w przysłowiową trombe.
- Nie wzięłam pączka, ja w ogóle nie kupowałam pączków, brałam jedynie kajzerki – zaczęła mgliste tłumaczenia Mirabelka, gdy nagle na horyzoncie pojawiła się kierowniczka sklepu z doszytą metką Biedronki.
- Gdzie są pączki! – zawyło zwierze, znaczy PaniStarsza lokalizując na swej drodze nową ofiarę.
- Widocznie się skończyły – jak gdyby nigdy nic odpowiedziała pani z metką.
- Ta pani wzięła! – paluch PaniStarszej próbował wyłupić Mirabelce oko, gdy ta manewrowała raz z prawej, raz z lewej strony, jakby tu ominąć dyskutujące kobiety.
- Ja nic nie brałam! A w ogóle to tylko bułki. Za to ta pani mieszała ręką w bułkach jak chochlą w zupie! – złożyła donos Mirabelka i czym prędzej, nie oglądając się za siebie, ulotniła się z miejsca zdarzenia. Co rusz słyszała za plecami jak PaniStarsza zaczepia ludzi i przeszukuje im koszyki w poszukiwaniu pączków.
Mirabelka zanim dopadła kasy, zgarnęła po drodze kilka potrzebnych niepotrzebnych towarów. I traf chciał, że gdy stanęła w kolejce do jedynej czynnej w tym momencie kasy, PaniStarsza jakimś cudem wysunęła się na prowadzenie i stanęła w kolejce przed nią.
Przy kasie wszyscy dowiedzieli się, że Mirabelka wpłynęła znacząco na spadek cukru PaniStarszej. Jednak Mirabelka wpatrzona tępo w drzwi nie reagowała już na zaczepki.
Zamyślona wprowadzała właśnie nowatorskie rozwiązanie i zamiast wąskich drzwi wyjściowych, będzie w przyszłości chciała zaproponować sieci Biedronek, montaż kolorowych koralików, co mogłoby znacząco przyczynić się do szybszego opuszczania sklepu.
Ożesz... Pani Starsza jawi się niczym z horroru. Zaprawiona w boju biedronkowym Mirabelka, nie dała się wmanewrować w pączkożerstwo.
OdpowiedzUsuńPaniStarsza faktycznie nawet troszkę wyglądała jak z horroru.
Usuń:)
Wiesz co? Wkurzyłam się, na tę babę.
OdpowiedzUsuńZnam takie z autopsji dlatego baaaardzo wczułam się w Twoją biedronkową bitwę!
Dziękuję bardzo za wczucie się. Dobrze mieć wsparcie za plecami. :)
Usuń...takie starsze ze spadkiem cukru są najgorsze, że też Ci się w kieszeni Tasak nie otworzył...
OdpowiedzUsuńWyjątkowo zapomniała wziąć ze sobą tasaka, zbyt małe miałam kieszonki ;)))
UsuńLubię starsze panie, ale pączki to raczej świeże:-)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój wybór :)))
UsuńBieeedna , no to podpadłaś dożywotnio ... a starsze panie są pamiętliwe więc poszukaj innej Biedronki , albo zmień na Żabkę, może tam nie bywa ... Wszystkie nieszczęścia świata
OdpowiedzUsuńspadają na Ciebie - nie martw się, kiedyś Ty będziesz Starszą Panią i "prawo" będzie po Twojej stronie. Przytulaski - Jola W.
Może będę nawet jeszcze gorsza od PaniStarszej, ale liczę na to, że będę miała choć troszkę mniej obłędu w oczach ;)))
UsuńBuźka Jolu :*
Trza bylo wiedzme na batoniki odeslac, zaraz by jej cukier skoczyl. Choc nie jestem pewna, czy zneutralizowalby ocet plynacy w zylach tejze.
OdpowiedzUsuńKto wie co by było jakby jej ten cukier skoczył, może spadek nie był jeszcze taki zły?
Usuń;)
leżę i wyję ze śmiechu :)))))) i żalu oczywiście nad losem biednej Pani Starszej. a zdjęcia Ci tam nie zrobili i nie wywiesili na tablicy niepożądanych klientów :)) uważaj, bo zrazisz do siebie wszystkie sklepy w okolicy i na drugi koniec miasta będziesz musiała jeździć :) dobrze, że tylko gołą łapą w tych bułkach mieszała, zawsze mogło być gorzej. dlatego wole pieczywo foliowane :)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, żeś się śmiała. W sumie przecież o to Mirabelce chodzi. :))))
UsuńAle łapska babie to bym poucinała, fuj!
:)))
i to przy samej d.....e :)) fuj i bleeeeeeeeeee :)))
Usuńwspółczuję
OdpowiedzUsuńbabony widzę są wszędzie
Już przy koralikach Mirabelka pozbierała się do kupy, ale dziękuję za współczucie ;)))
Usuńnie no spoko, widać, że sobie radzisz
UsuńMirabelka w opałach - Zombi żądna cukru atakuje!!!
OdpowiedzUsuńWejść do Ciebie na chwilę równa się regulacji pozytywnego nastroju na cały wieczór !!!
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Bardzo się cieszę, z pozytywnego nastroju, czyż nie o to w tym wszystkim chodzi? :D
UsuńTo bardzo, bardzo miłe. :)
a czy to tylko pączek cukier podnosi???
OdpowiedzUsuńPewnie nie tylko, ale PaniStarsza miała jazdę właśnie na pączki.
UsuńALe czemu? Tego zupełnie nie wiem. Może jak spotkam ją ponownie, zapytam. ;)
Brrr, można znielubić pączki na amen...
OdpowiedzUsuńTe biedronkowe w sumie i tak niedobre. Sam lukier ;)
Usuń