Ponieważ Dorastający od pójścia do gimnazjum ma wbudowany elektroniczny monitoring, a Mirabelka tym samym stały podgląd na działania szkolne syna, nic nie umyka jej uwadze.
Tak więc, każde zaspanie Mirabelki, odbija się pieczęcią z wielką literą „S” w dzienniku papierowym Dorastającego, jak i elektroniczną wiadomością zwrotną o tym zdarzeniu do niej samej. Oceny, nieobecności, wiadomości, uwagi, ogłoszenia mniejszej, bądź większej wagi, wędrują wprost do komputera Mirabelki. Dorastający właściwie nie ma nawet szansy na rajd z kumplami na Starówkę i na najlepsze w świecie leniwe, które to kiedyś Mirabelka z przyjaciółką w godzinach lekcyjnych mogła konsumować ze smakiem. O ukryciu ocen np. ze sprawdzianów w ogóle nie ma mowy.
Biedne te nastolatki tak swoją drogą.
Ale Mirabelka chwali sobie to posunięcie szkoły, gdyż, ponieważ jest na bieżąco z postępami syna. Zdarza się również, i tego nie da się ukryć, że Mirabelka przez tą wiedzę wszelaką, popada w odrętwienie, rwie pęsetą włosy z głowy, wychodzi z siebie i staje metr dalej, przeważnie za plecami Mżonka. A tak właśnie zdarzyło się kilka dni temu, gdy otrzymała wiadomość od jednej z nauczycielek, w tym przypadku biologiczko-geograficzki, dotyczącą niestosownego zachowania syna.
W tym miejscu zacudzosływowuję, czyli zacytuję:
"Szanowna Pani. Już wcześniej wiedziałam o problemach wychowawczych syna. Niestety one nie zniknęły. To co mnie ostatnio zbulwersowało, to głośne bluzganie na lekcji, cytuję "kurwa mać", co odnosiło się do sytuacji, że musiał pisać notatkę. To nie jest incydentalny przypadek. Podobne do tej odzywki już wcześniej miały miejsce. Proszę o interwencję w tej sprawie."
Podpis - Nauczyciel bio-geo.
Mirabelka pobladła! Podjęła więc interwencję i zawezwała Mżonka. W spokoju, no może z lekko podniesioną amplitudą, jęli prostować skrzywionego syna. Poćwiartowanie i zakopanie go w ogródku nie mogło mieć miejsca, z oczywistego powodu braku przydomowego ogródka. Mirabelka musiała więc nieco uważniej przyjrzeć się Dorastającemu, czy aby nie został podmieniony. Gotowa była wygarbować mu skórę w poszukiwaniu metki z imienem i nazwiskiem, ale Mżonek podjął bardziej precyzyjne działania. I ze szczoteczką do zębów Dorastającego, jedynym, a więc i ostatnim wąsem jaki jeszcze wtedy posiadał synuś, jak i spodniami od piżamy (ale po co mu te spodnie od piżamy, tego do końca nie wiem) poleciał do najbliższego laboratorium z prośbą o wykonanie badań DNA, na autentyczność syna. W oczekiwaniu na wynik badania, przeprowadzili długą, a właściwie niekończącą się wychowawczo moralizatorską mowę, tłumacząc Dorastającemu, że nawet adwokat z urzędu nie podjąłby się w takim przypadku jego obrony. Syn stał jak wryty i nie mogąc dojść do słowa zamknął się w sobie na czterdzieści cztery spusty. Monolog Mirabelki i Mżonka przerwała kolejna interesująca wieść dochodząca z mirabelkowego komputera, o treści jak poniżej.
Tu znów zacudzosływowuję, czyli zacytuję:
"Szanowna pani. Z przykrością informuję, że Norbert źle zachowuje się na moich lekcjach. Nie chce mu się pracować, jest nastawiony tylko na wygłupy. Zazwyczaj w ogóle nie otwiera plecaka, żeby z niego wyjąć to co potrzeba do lekcji. Jego "praca" to rozmowy, zaczepki kolegów, zabieranie im plecaków i rzucanie po sali wyjętymi rzeczami. Do tego dochodzi niestosowne słownictwo. Notatki, kiedy go do tego zmuszam pisze na luźnych kartkach, które później wyrzuca. Ostatnio okłamał mnie mówiąc, że ma zeszyt, a wszystko skwitował zdaniem "- czego się pani czepia". Proszę przejrzeć zeszyt Norberta do biologii i geografii i zorientować się jakie ma zapiski. Mam nadzieję, że Pani interwencja będzie skuteczna."
Podpis - Nauczyciel bio-geo.
Można by teraz przypuszczać, że serce Mirabelki pękło, a metody wychowawcze rozbryzgły się (jak to się w ogóle pisze?) na milion maleńkich kawałeczków, jednak o dziwo tak się nie stało. Gdyż i znów ponieważ, wdarła się pewna nieścisłość w treści uwagi.
Mirabelka popatrzyła na Mżonka, Mżonek popatrzył na Mirabelkę i na trzy cztery, rzucili się przegrzebywać komodę, w której to znajdowały się wszelakie ważne rodowe dokumenta.
- Mam! – krzyknęła Mirabelka, z takim entuzjazmem jakby znalazła właśnie zagubiony dwa tygodnie temu drut ze stanika Triumpha, czyli skarb nie z tej ziemi.
Po przejrzeniu aktu urodzenia, aktu chrztu, legitymacji szkolnej Dorastającego, doszli jednak do wniosku, iż pierworodny posiada zupełnie inną nazwę nadaną przez producentów.
Zakiełkowało ziarnko podejrzenia, że owe treści mogą wcale nie dotyczyć Dorastającego. Mirabelka tymczasem skleiła pęknięte serce taśmą samoprzylepną, Mżonek do swojego użył super glue, by być pewnym, że będzie już w całości na stałe.
Noc dla Mirabelki była wyjątkowo ciężka, widocznie taśma uwierała ją jak cholera. Za to Mżonek spał jak zabity, widocznie manewr z super glue uspokoił go na dobre.
Z samego rana Mirabelka miała słać depeszę i wyjaśniać, bądź kajać się z nieudolności wychowawczej przed nauczycielką. Jednak tak się nie stało, gdyż, ponieważ zastała na swojej skrzynce monitorującej takiej oto treści wiadomość:
"Szanowni Państwo,
Wysłałam wiadomości, które przez błąd systemu Librus zostały skierowane do Państwa.
Za zaistniałą sytuację przepraszam. Wiadomości, oczywiście, proszę potraktować jako niebyłe."
Podpis - Nauczyciel bio-geo.
Taaaa, no i przyszło się Mirabelce kajać, ale nie przed bio-geo tylko przed synem.
Następnego dnia
- Cześć, no i co tam w szkole? – nieśmiało zaczepiła Dorastającego Mirabelka.
- A wiesz, wszyscy dostali ochrzan od starych. Bartek to się nawet przyznał – oznajmił wyluzowany synuś.
No tak!!!! Dajcie człowiek a paragraf się znajdzie, jak mawiał klasyk:-)))
OdpowiedzUsuń...i to niejeden,
Usuń...a klasyk to chyba jeszcze z PRL-u? ;)))
Jak ktoś się podpisuje: nauczyciel bio-geo, to wcale się nie dziwię, że uczniowie używają słów. Przecież to brzmi jak środek antykoncepcyjny!
OdpowiedzUsuńP.S.
Wy TAM macie druty!?
Właściwie nie zostałam upoważniona do udzielenia tej odpowiedzi i tak czeka mnie sąd za wyjawienie treści utajnionych. ;)
UsuńMarabelko te dzienniki doprowadzą jeszcze nas do stanu snu wiecznego ...Biedne dziecko:)-haha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wieczorową porą - blondynka
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
:))) No cóż, on się nawet dość szybką otrząsnął, gorzej ze mną ;P
UsuńŚwietna historia!!! Jest system. Znajdzie się i ofiara systemu :)
OdpowiedzUsuńA historia faktyczna z tych autentycznych ;) niestety nawet
UsuńTaka myśl mi przyszła do głowy czy Nauczyciel bio-geo nie jest aby spokrewniony z moją Panią z banku, która wczoraj zaklinała się że moja karta będzie chodzić......tyle że jakoś dziwnie nie chodzi.
OdpowiedzUsuńMogą mieć coś ze sobą wspólnego...ale pozwolisz, że nie zapytam, brak mi odwagi i może to się zemścić na Dorastającym, no chyba, że Ty zapytasz swoją ;)))
UsuńA tak w ogóle to karty chyba tylko suną, a nie chodzą, doszłam do tego obserwując ich ruch wsuwny ;)))
Usuńmoja ani sunie ani chodzi.
Usuńzalotnie się wsysa...
po czym mówi że nie ma środków....
i się wypluwa
Może została tak zakodowana przez panią bankową, którą ją przed wydaniem złośliwie opluła? ;)
UsuńSpróbuję odkazić octem ;)
Usuńalbo nadmanganianem potasu jak młoda lekarka ;)
UsuńJakby co, to octu Ci u mnie dostatek, moja droga Pani Doktor Quinn :)
Usuń:)) Historia świetna, a rezultat jeszcze lepszy :)
OdpowiedzUsuń:) Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie dla Bartka, który wolał się przyznać do nieswojego grzechu. ;)
Usuń;)
OdpowiedzUsuńwczoraj na zebraniu rodziców pani zaczęła chwalić moje Dziecię za jakieś wybitne skłonności i umiejętności, kończąc tym, że ZUZIA jest naprawdę urocza.
cóż. Zuzia jest urocza, ale nie jest moim dzieckiem ;)))
Zaczynam podejrzewać, że pani była zawsze taka miła dla mnie, wiążąc mnie z tą uroczą dzieciną ... :))
A Librusa nie lubię, jakoś tak czuję niechęć do wszelkich narzędzi kontroli ;)
Hahaha, Pozostaje Ci zmienić córeczce imię na Zuzia ;))) nadal Pani będzie dla Was miła
UsuńOj Ty szczęściaro , wyjaśniło się .. a mój wnusio (tak , ten aniołek którego znasz z mojego bloga) przyszedł z przedszkola i powiedział , że zacytuję używająć cudzysłowia "kulwa mata..." i ja to słyszałam własnousznie, nie da się ukryć. Degenerat nam rośnie, jestem w dołku ...
OdpowiedzUsuń...a może to było "bulwa mata?" ;)))
UsuńBy zostać degeneratem musi jeszcze poszerzyć swoje słownictwo ;)))
Moja córeczka w przy każdej nieudanej babce w piaskownicy mawiała: "kulwa maść" - teraz nie używa brzydkich słów w ogóle.
Usuń:)
UsuńSłyszysz Jolu? A córcia Thui nie dość, że śliczna to i mądra, po mamusi oczywiście :) Więc nie masz się co obawiać. Jedna "kulwa" niczego nie przesądza. ;)
Mamusia, w przeciwieństwie do córeczki, w ekstremalnych sytuacjach "kulwuje". Najbardziej spektakularny przykład to wydawanie na świat synusia. Do dzisiaj się wstydzę, ale tylko trochę :)
UsuńHA HA! Dobre :D..., to Pan Nauczyciel wkęcił rodziców i uczniów :D... Biedne te dzieciaki...
OdpowiedzUsuńE-dziennik też mam. Przeraża mnie ilość zapowiadanych sprawdzianów. Zwłaszcza w kontekście zupełnego nicnierobienia mojego (osiem)nastolatotka...
:D To była Pani nauczycielka, ale właściwie to nieistotne w tym przypadku, liczą się same uwagi ;)
UsuńNo popatrz, akurat rubryki zapowiedzianych sprawdzianów nikt u nas nie wypełnia!
padłam ze smiechu :) na kolanach powinnaś paść prze dziecięciem swym. taki dobry chłopiec, a Ty matka wyrodna! eeeeh szkoda gadać :)
OdpowiedzUsuńswoja drogą niezły ten system wychowawczy :)
Ale leżysz jeszcze? ;P Czy już żeś wstała? ;))))
UsuńBo jakby nie, to - Powstańcie obywatelko!!! :D
a właśnie, że dalej sobie leżę i kwiczę....ze śmiechu oczywista :))
UsuńTy Mirabelka, to do kabaretu siem nadajesz, jak bum cycek cycek :)
OdpowiedzUsuńHmmm, Mówisz? Przemyślę więc :)
Usuń... może znajdzie się wolny etat klakiera? ;)
"bum cycek" - piękne to! :D (skradnę i kiedyś wykorzystam)
a skradaj, nie krępuj się :)
Usuń...ja pitole, to teraz Mirabelka jak Leon Zawodowiec powinna wziąć się za nauczyciela bio-geo...
OdpowiedzUsuńNauczycielka bio-geo nie uznała nawet za stosowne przeprosić kogokolwiek z uczniów, a na pretensje chłopaków odpowiedziała, że opierdziel i tak im nie zaszkodzi, bo aniołami nie są. Hmmm, a może i jest w tym racja, choć sama nie wiem...
UsuńPozdrawiam :)
Kuzia melozia, niech tak mówi jakby co....
OdpowiedzUsuńAncymon z tego systemu, tak notabene. Nauczycielka by aniołów chciała? Hm, a to wariacja już na całego... Toż to takie rzeczy tylko w erze, minionej, bo już jej nie ma
:)
:D
UsuńPodobno tak zachowuja sie dzieci rozwodnikow i juz chcialam Cie spytac, czy przypadkiem Mzonek nie zapomnial Cie powiadomic o zmianie swojego stanu, a tu taka puenta! Oblalam sie rumiencem zawstydzenia o pomowienie.
OdpowiedzUsuńbp
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń