z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

czwartek, 6 czerwca 2013

Retrospekcja cz.1

- Dzień dobry! – rzuciła na sześcioosobową salę kobieta w zielonej piżamce.
- Dzień dobry! – odpowiedziały kuracjuszki drżącym głosem, zerkając ukradkiem jedna na drugą.
- Mam dla pani koszulkę zdejmie pani majteczki przebierze się pani pobiegnie siku i zaraz pojedziemy na zabieg – bez niepotrzebnego wdechu, precyzując wybór ofiary, kobieta w zielonej piżamce położyła koszulę na łóżku Mirabelki.
- Uff! – jęknięcie sali nr 2 wyraziło sprzeciw co do kolejności zaplanowanych zabiegów.
- A czopek wczoraj koleżanka dała? – tu nastąpiła wymiana dalszych żarcików pomiędzy kobietą w zielonej piżamce, a drugą zieloną kobietą, która zmachana dobiła właśnie na salę. Żart na temat zastosowania przez niektóre pacjentki czopków w wersji do/wcipnej, bądź doustnej, nie wzbudził w zalegających łóżka szpitalne większego rozbawienia. No może obudził pewne podejrzenia, ale Mirabelka była już w drodze na siku i ominęły ją, oskarżające o głupotę pacjentek, spojrzenia marsjanek.
Po kilku minutach powróciła na salę i rozpoczęła przymiarkę nowej kreacji. Ni jak nie mogła odnaleźć otworu, przez który można by wcisnąć głowę, za to zlokalizowała rozprucie na całej długości, z którego po obydwu stronach sterczały jakieś długie troki.
- To musi być z tyłu – rzuciła podpowiedź koleżanka niedoli – no wiesz, musisz to ubrać jak kaftan w psychiatryku.
- Jesteśmy w domu! - trafnie zauważyła Mirabelka.
Bez słowa oporu wsunęła obydwie ręce w rękawy. Na szczęście okazało się, że rękawy mają dostosowaną długość, można by nawet rzec, że skończyły się gdzieś w okolicach łokci i ściekająca stróżka potu mogła spokojnie zaschnąć w połowie drogi do samego obłędu.
- Ale jak mam się związać? – Mirabelka wyraziła swoje niezadowolenie zauważając pewną asymetrię co do przyszytych troków. Spoglądając do tyłu, zauważyła nawet dwa bezwstydne pośladki wystawione na światło dzienne i zalała się rumieńcem.
- Wskakuje pani – jedną ręką kobieta wskazała Mirabelce łóżko – jedziemy na salę operacyjną.
Porzucając kule, Mirabelka odbiła się od ziemi, by za chwilę opaść w pozycji horyzontalnej na łóżku.
- Trzymajcie kciuki – szepnęła w stronę koleżanek niedoli.
A kciuki koleżanek zamknęły się w pięściach, ale Mirabelka jechała już korytarzem, a migające lampy z sufitu skanowały wszystkie jej lęki do samych kości.

C.d.n...

4 komentarze:

  1. NIe cierpię szpitali....nawet kiedy jestem tam tylko z wizytą, jestem przerażona.
    Może to trauma z dzieciństwa. Zabrali mnie do szpitala prosto z wypadku z rozwaloną głową. Personel wydawał sprzeczne polecenia a ja czułam sie strasznie samotna i zagubiona. Płakałam całymi dniami, a oni straszyli mnie że jak będę płakać to nie wpuszczą moich rodziców. Co taki maluch wie....wierzyłam im i bałam sie jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...w dzieciństwie przeszedłem gehennę szpitalną, ale żadnej z operacji nie pamiętam. Cieszę się, że humor nie opuszcza Cię nawet na chwilę przed zabiegiem, a za marsjanki szacun wielki...

    ...zdrówka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Popatrz, jak kciuki są zawsze potrzebne i ile życzliwości wyzwalają ?
    Buziaków tysiące i dzięki za wieści kochanie - Jola W.

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja szpitalom mówię stanowcze DOŚĆ!!!

    OdpowiedzUsuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)