Mirabelka co rano gimnastykuje nozdrza, by po chwili odchrząknąć spory kłaczek zmontowany z sosnowych trocin i kurzu. Sąsiedzi w tym czasie wydzwaniają do Administracji celem zawezwania hydraulika, bądź innego specjalisty, który będzie potrafił zaparzyć herbatę z dodatkiem gorącej wody wprost z bulgocących kaloryferów.
Mirabelka spojrzała w lustro i skanując zmętniałe spojrzenie próbowała nieudolnie obudzić błysk w oku.
- Motyla noga, olaboga, biceps komara - warknęła dokładnie coś w tym stylu, gdyż nie odważyła się sama zacytować – Oj Mżonku, Mżonku, przybądź czem prędzej! - Mirabelka, z przyklejonym czołem do lustra, wzywała posiłki.
- Co się stało kochanie? – głos Mżonka przybył na ratunek natychmiast, tj. jakieś pięć minut przed nim samym.
Gdy powłoka cielesna Mżonka dogoniła wydarte z gardła zatroskane dźwięki, na nowo połączył się jego rozsypany łańcuch DNA. Wtedy powstało coś, co było całkiem bliskie obrazowi ludzkiemu, a i niedalekie od postawy goryla. Mirabelka zanurzając nos w kubku z kawą, zasiadła na karnym porcelanowym jeżyku i doznała rozszczelnienia zaworów twarzoczaszki. Wanna wezbrała omijając liczniki, a w słonej wodzie zalęgły się ziemniaki na obiad.
- Czy ty widzisz jakie ja mam sińce pod oczami? – Mirabelka nie tracąc optymizmu wycelowała palcem wskazującym pod oko, dokładnie w miejsce przecięcia się wału przeciwpowodziowego z nurtem łzawej rzeki.
- No, ale o co ho? – zdezorientowany Mżonek oparł się o framugę analizując różne opcje wyciągnięcia omszałego dinozaura z depresji. – Chodzi ci o te sine wory pod oczami, czy zmarszczki? – spytał z delikatnością i gracją znaną tylko sobie – Ale przecież wiesz, że i tak Cię kocham.
To zaskakujące wyznanie obudziło wszystkie okoliczne kopciuszki, które rzuciły się w stronę swoich wybawców, by móc zaobserwować ewentualny ruch rycerskich warg. Mirabelka szczerze wzruszona odzyskała blask.
Nie będzie depresja pluła jej w twarz.
Nie będzie!!!
OdpowiedzUsuńNiech żyje Królewicz!
Niech żyje Kopciuszek! :-)
To Mirabelka napluje w twarz depresji! Potem zarzuci na plecy worki (te spod oczu) i odejdzie od lustra niewzruszona.
OdpowiedzUsuńTu bylam. nie-Zenek.
Mirabelka worki nabyła opalając się na solarium w zbyt dużych okularach...
OdpowiedzUsuńKopciuszek, nie Kopciuszek, ale książe to Ci się trafił autentyczny :)
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
To znaczy że wracasz do nas? :))))
OdpowiedzUsuńNo to mnie cieszy ogromnie. Nie będę się już musiała zamartwiać :*
Mirabell kochanie, ale Ty masz najpiękniejsze wory pod oczami pod słońcem . Jaka deprecha ? Wynocha , sio, sio .... cieplusio ściskam - Jola W.
OdpowiedzUsuńNo Mżonek godzien naśladowania przez inszych Marianów i inszych przybocznych:-))))
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze ze wszystkim. Z taaaaaaaką Opoką to na bank!
OdpowiedzUsuń:**
Bez wątpienia masz prawdziwy talent literacki. Czyta się o Mirabelce tak, jak się je najbardziej fantazyjne potrawy. A przy okazji - jak wielką moc może mieć kilka ciepłych słów, szczególnie od osoby, na której nam naprawdę zależy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
i z przyjemnością będę zaglądać :-)
...u mnie też wory pod oczami, to może my jaki sparing mieliśmy. Chyba zaliczyłem nokaut bo nic nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńAle tak właściwie to o co ho.... pójdę w ślady wypowiedziane wcześniej,
OdpowiedzUsuńa tak poza tym to Mirabelko, ja nic nie widzę! ;))